„Jakież było moje zaskoczenie”, kiedy weszłam na stronę (-y, bo są dwie identyczne) „Lwowskiej Republiki Ludowej”, i okazało się, że:
– wśród fanów nie ma ludzi ze Lwowa;
– nazwa jest zdublowana po rosyjsku (dla kogo?);
– część fanów nie ma w ogóle znajomych;
– ci, którzy polubili stronę, lubią też w ogromnej większości: Ruch Narodowy/Korwina/Legia lub inna drużyna piłakarska/Noworosja
– ze sporą częścią mam jednego wspólnego znajomego;
– dwa z trzech postów są o Donbasie;
W jednych ze wspomnień łagrowych czy więziennych, nie pamiętam już teraz których, autorka wspomina, że siedziała w celi z Rosjanką, która była szkolona na agentkę w PRL. Miała udawać Polkę przesiedloną z Kresów, dopisali jej całą biografię, znała nazwiska sąsiadów, sklepikarzy i nauczycieli w jakimś tam Samborze czy innym Kobryniu, z którego miała pochodzić, znała polskie kołysanki i bajki, których miała słuchać w dzieciństwie, polskim posługiwała się bez akcentu… a jednak wpadła, skutkiem czego znalazła się w sowieckim więzieniu. A wpadła dlatego, że ją w tej specjalnej szkole szpiegowskiej w Sowietach nauczyli, że w Polsce wszyscy się do siebie zwracają per „jaśnie wielmożny panie”.
Mąż: – Co to? Przepis taki długi? — Czyta: Barszcz Ukraiński.