Ponieważ dostaję sygnały, że niektórzy czekają z niecierpliwością na kolejne odcinki naszego serialu, wracamy do tematu. Remont już się skończył, od miesiąca mieszkamy już na Zofiówce! Dziś odwiedzimy pierwszy pokój, który przeznaczyliśmy na salon.
Najpierw pokażę, jak wyglądało to zaraz po zakupie. Częściowo jeszcze są tu rzeczy właściciela, który wyprowadzał się na raty. Wiele rzeczy zresztą zostawił, m. in. widoczne na zdjęciu pianino „Białoruś” oraz przedwojenną toaletkę.
Salon
Pokój ma balkon wychodzący na ulicę z ciekawą balustradą z motywem kwiatowym. Jak widać, był wykorzystywany w celach wypoczynkowych – stoi „fotel” i rosną „kwiatki” ;)
Jak się okazało w trakcie remontu, oryginalny kolor ścian w tym pokoju mógłby z powodzeniem nosić nazwę handlową „barszczyk wigilijny”. Jak widać, nasi przodkowie nie bali się mocnych akcentów kolorowych w mieszkaniach. Późnosecesyjny piec, prawdopodobnie firmy Hardtmuth, był w kiepskim stanie i został rozebrany. Na jego miejscu stanął kominek ze specjalnie kupionych w tym celu starych kafli.
Widoczna na zdjęciach zielona szafa (pod kolor pieca!) była z okresu międzywojennego, niestety bardzo kiepskiej jakości – ze sklejki i dykty, powykręcana we wszystkie strony, powędrowała na śmietnik.
Za pianinem stoi ciekawy przyrząd – przypuszczam, że też przedwojenny – szczotka z zaokrąglonym końcem do omiatania pajęczyn.
W fatalnym stanie były okna – popękane lub powybijane szyby, spróchniałe ramy, dziury pozatykane szmatami, odchodząca całymi płatami farba. Jak się jednak okazało w czasie restauracji, to brak zainteresowania ze strony właściciela wyszedł im na dobre – w drugiej części mieszkania stolarka była zepsuta przez niefachową renowację.
Meble
Ten pokój należał do wspominanego już we wcześniejszych odcinkach Jury. Jura wyprowadzając się, zostawił wszystkie meble i wiele drobnych rzeczy (wśród których było kilka ciekawostek, o czym napiszę później). Mnie szczególnie zależało na stojącej w rogu toaletce z fantazyjnym lustrem, chciałam ją kupić, ale Jura nie chciał jej sprzedać. Po prostu mi ją dał. Poprosił w zamian tylko, żeby sprzedać jego pianino. Jak się okazało zresztą, pianino wcale nie należało do niego, a do jego siostry, właścicielki drugiej części mieszkania, która posiadała do niego dokumenty, opatrzone zresztą dedykacją „Kochanej Halince na 6. urodziny – Tatuś”. Halina pogodziła się dość łatwo ze stratą i nie walczyła o odzyskanie instrumentu. Pianino było sprawne, wymagało tylko strojenia i czyszczenia. Stroiciel wycenił je na 2500 uah (ok. 350 zl). Nie było jednak chętnych na kupno nawet za 2000. Ogłoszenie wisiało ponad pół roku i nikt nawet nie zadzwonił.
Ostatecznie jednak pianino, które cały remont wędrowało z pokoju do pokoju, znalazło nowy dom. W czasie wywożenia śmieci kierowca busa rzucił na nie okiem i zapytał „nie sprzedajecie czasem?” Powiedziałam, że oddam za darmo. Facet dał honorowo 200 uah (30 zł) i następnego dnia zabrał. Przy spotkaniu z Jurą oddam mu jednak pełną wartość pianina – moja toaletka jest tego warta!
W trakcie remontu
Tak wyglądał bajzel w czasie remontu.
I wesoła ekipa.
Proces stawiania kominka. Wszelkie prace z rozbieraniem/stawianiem/odnawianiem pieców wykonywał p. Lonia. Lonia został zareklamowany przez kolegów (restauratorów drewna) krótkim hasłem: Jak pije, to pije, ale jak pracuje – to pracuje! Na zdjęciu akurat pije herbatę, ale rzeczywiście potrafił przerwać robotę i zniknąć na kilka tygodni w sobie tylko znanych celach.
Po remoncie
A tak się prezentuje ten pokój dziś. Jak widać, wymaga jeszcze poprawek i drobnych zmian (czekamy na przykład na stolik kawowy). Zastanawiamy się też, jak wykorzystać pustą przestrzeń na ścianie – powiesić tam obraz, obrazy, czy może zamówić jakiś malunek?