Nie zawsze jest czas na to, żeby spokojnie spacerować i przygadać się szczegółom. Zazwyczaj wydziela się czas na to, co najważniejsze. W tym roku na Kamieniec czasu było dużo (zobaczcie inne wpisy o Kamieńcu). Także na niespieszny spacer w deszczu po otaczającym katedrę cmentarzu, a raczej to, co z niego zostało, czytanie epitafiów i zadumę nad losem tego, niegdyś tętniącego życiem miasta.
Pochowani tutaj byli świadkami wydarzeń historycznych, których skutki odczuwamy do dziś. Kazimierz Podhajecki – radca kamieniecki, zmarł w 1777 roku. Był świadkiem pierwszego rozbioru, ale czy zdawał sobie sprawę, że kilkanaście lat po jego śmierci i jego miasto dostanie się pod zabór i nie wróci już w granice Rzeczypospolitej? Anonim, zmarły w 1820 r. w czasie II rozbioru miał 40 lat. nagrobek z pięknie wyrytym epitafium postawił mu syn. Anastazja, o ciężkim do odczytania nazwisku, chciała „spocząć we własnej ziemi”. Późniejsze nagrobki zdradzają coraz rzadszy kontakt z ojczystym językiem… „ksiądz Konstanty Karpowicz zakony Karmelituw Bosych”, „prosi o Anioł Pańskij”. Na murze otaczającym kościół – lapidarium z tego, co oszczędził czas.
Minęło jeszcze 150 lat, a parafia rzymskokatolicka w Kamieńcu wciąż trwa.