[updt. restauracja już nie istnieje, w tym samym miejscu działa inny lokal]

Niedawno, bo pod koniec grudnia, otwarto we Lwowie nowy lokal – restaurację Gwara. Zajmuje ona dwa poziomy – parter i piwnicę (z niespodzianką!) w kamienicy z pocz. XX w. przy ul. Rohatyńców.

Gwara. Wystrój restauracji

Restauracja oferuje odwiedzającym dwie obszerne sale (razem 100 miejsc). Wystrój, który jest dziełem znanego lwowskiego artysty, Włodka Kostyrki (tego samego, który projektował m. in. wnętrza Altasa). Wnętrze nie tylko nawiązuje do historii Lwowa, ale także wykorzystuje namacalne elementy tej historii, jak np. stare drzwi, meble czy takie detale jak kaloryfery z przedwojennymi regulatorami (dziś pełnia rolę jedynie ozdobną).

W wystroju lokalu znajdziemy jednak coś wyjątkowego, czego nie ma w żadnej innej restauracji we Lwowie – jest to zachowany fragment umocnień miejskich, jedna z baszt muru wewnętrznego, wybudowana jeszcze w XV w. Poziom gruntu był wtedy niższy, baszta znajduje się więc dziś w piwnicy. Zajrzyjcie tam koniecznie.

Słowo polskie 1906, nr 429

Słowo Polskie, 14 października 1906

(wycinki prasowe odszukał i umieścił w internecie krajoznawca lwowski, Iwan Radkowec)

Górna sala oferuje piękny widok na plac po dawnej synagodze i wieżę Korniakta w tle, natomiast dolna – piwniczna nie przytłacza, dzięki dostępowi światła dziennego i wysokim sufitom.

[photomosaic nggid=404]

Obsługa w restauracji Gwara

Kiedy byłam na prezentacji zakładu dla przewodników, kierownictwo restauracji deklarowało, że są przygotowani na maksymalną ilość gości, a dania będą wydawane w 15 minut. Oczywiście nie omieszkałam tego sprawdzić podczas najbliższej, już prywatnej wizyty – rzeczywiście na potrawy z menu czeka się 10-20 min., trochę dłużej na grilla (co jest zrozumiałe) – do 30 min. Kelnerki przemiłe, czasem trudno złapać wzrokiem obsługę sali, kiedy chcemy coś dodatkowo zamówić, zwłaszcza na dolnym poziomie restauracji.

Plusik za menu w języku polskim.

Kuchnia

Gwara pozycjonuje się jako restauracja z kuchnią lwowską. Jadłospis i przepisy zostały ułożone przez popularną lwowską blogerkę kulinarną, znaną w sieci jako „pani Stefa”, co gwarantuje, ze potrawy są rzeczywiście takie, jakie jadali lwowiacy kilkadziesiąt i więcej lat temu, powyciągane z babcinych szuflad i starych książek kucharskich. Znajdziemy tu więc sporo ciekawostek, których nie zakosztujecie gdzie indziej – pierogi żytnie, jaworowski pieróg gryczany czy zsiadłe mleko z cytryną i koperkiem. W restauracji dostaniemy także nalewki własnej roboty – między innymi malinową, czy o smaku kompotu z suszonych owoców. Kompot z suszonych owoców także jest, jak w większości restauracji z lwowską czy galicyjską kuchnią – tu pije się go cały rok.

Na śniadanie zakład proponuje póki co talerz naleśników z różnym nadzieniem lub jajecznicę z kluseczkami.

Tyle teorii, a teraz praktyka:

Śniadanie było bardzo obfite – ja nie dałam rady dojeść – składało się z czterech naleśników, dwóch symbolicznych kanapeczek i kilku listków sałaty. Do tego kawa lub herbata i kieliszek szampana. Smaczne i ładnie podane, na minus – brak wyboru! Może z czasem pojawi się coś jeszcze. Śniadanie można zjeść między 9 a 11.

Obiad. Zazwyczaj chodzimy co najmniej w kilka osób, że spróbować kilku potraw. Tym razem byliśmy w szóstkę, próbowaliśmy kurczaka z Serbskiej i z grilla, flaczków, grillowanego serca wołowego, karpia, dwóch rodzajów pierogów i sałatkę warzywną. Wszystko było doskonałej jakości, co do smaku, to mnie subiektywnie nie do końca pasowało takie podanie karpia, którego bardzo lubię – tu był jakiś nijaki i serce wołowe – o ile to w ogóle da się smacznie przyrządzić, bo nie będąc fanką podrobów ciężko mi oceniać bez porównania. W każdym razie serce było twarde i suche. Bardzo dobre pierogi, jak domowe, zarówno na słodko, jak i wytrawne. Przy kolejnej wizycie  bardzo dobrze wypadły też knedle i gołąbki z kaszą jaglaną. Desery zostały na następny raz, spróbowaliśmy za to nalewek, które też wypadły bardzo dobrze (najlepsza czarna porzeczka), a dodatkowo były podane w pięknej kryształowej karafce i takich kieliszkach. Rachunek wyniósł nieco ponad 1600 uah (ok. 220 zł).

Aktualizacja: próbowany później dwa razy karp był znakomity, a serce wołowe osunięto z menu. 

Podsumowanie

Restauracja Gwara zapowiada się bardzo ciekawie i mam nadzieję, że znajdzie stałe miejsce na kulinarnej mapie Lwowa. Mam nadzieję, że zaangażowanie osoby, która od lat zgłębia tajniki lwowskiej kuchni zagwarantuje nowe, ciekawe pozycje w menu, warto, żeby zmieniały się wraz z pojawianiem się sezonowych produktów. Ja na pewno pojawię się tu jeszcze nie raz.

[photomosaic nggid=405]

adres:

ul. Rohatyńców 32

https://www.facebook.com/gwaralviv/

Zima 2013
Co warto kupić we Lwowie? cz.1: słodycze

zobacz także:

Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

To jest przy ulicy Sobieskiego. Polacy chodzą Sobieskiego, Ukraińcy Rohatyńców – ważne, żeby sobie przy tym nie przeszkadzali :) Co do ostatnich wpisów: ta poprzednia knajpa z okolic Akademickiej też jest przy ul. Tańskiej, a nie jakiejś tam, a te przepyszne detale wewnątrz kamienicy to ul. Obertyńska, a nie Zaryćkich. Szanujmy się, pamięć o polskim, Zawsze Wiernym Lwowie jest najważniejsza.

Pozdrowienia z Warszawy

Podczas mojej ostatniej wizyty w Grodnie w ubiegłym roku zwróciłem uwagę na Polskie nazwy ulic.

Ale Białoruś to nie Ukraina…

sami poczytajcie:

„Przedstawiciele władz miasta, historycy i architekci uzgodnili listę pierwszych 16 ulic, które zostaną opatrzone tabliczkami z nazwami umieszczonymi chronologicznie. W sumie projekt dotyczy 43 ulic” (…) W petycji zwrócono uwagę, że tylko nieliczne ulice w tym mieście zachowały do dzisiaj dawne nazwy, a większość z nich często upamiętnia „ludzi i wydarzenia, które nie odnoszą się bezpośrednio ani do Grodna, ani do białoruskiej historii i kultury”. Historyczne toponimy „mogą się stać ogniwem łączącym przeszłość i przyszłość miasta”, bo odzwierciedlają jego losy, jak na przykład ulica Sowiecka, która w przeszłości nosiła nazwy: Wileńska, Dominikańska, Soborowa.(…) – Chodzi o ulice, które istniały od najdawniejszych czasów istnienia Grodna, kiedy Grodno zaczęło się poszerzać poza granice zamków grodzieńskich, czyli o ścisłe centrum historyczne. Najogólniej można powiedzieć o trzech tradycjach językowych, w jakich funkcjonowały nazwy ulic: starobiałoruskiej – to okres XVI i początek XVII wieku, polskojęzycznej od XVII wieku aż po początek XIX wieku i późniejszej rosyjskojęzycznej. Nie zapomnijmy o okresie międzywojennym, kiedy również funkcjonowały polskie nazwy. Np. ulica Lenina nazywała się w tym czasie Piłsudskiego, plac Sowiecki był placem Stefana Batorego, ul. Kirowa – Listowskiego (prezydenta Grodna w latach 1907-22). Jest oczywiście wiele nazw w polskiej tradycji językowej z czasów wcześniejszych, jak np. ulica Brygidzka, obecnie Marksa. W całym przedsięwzięciu chodzi o to, by wiernie oddać chronologię zmian. Jedynym wyjątkiem będą nazwy z okresu okupacji hitlerowskiej (lata 1941-44). Na prośbę władz nie pojawią się one na tabliczkach, zostaną pominięte.

I just like the helpful information you provide in your articles moviesbox.net

This was beautiful Admin. Thank you for your reflections. moviesbox.net

Pdf mini-guides

Ostatnie wpisy