
Zakład w Kulparkowie
Jest takie miejsce we Lwowie, trochę piękne, a trochę straszne. Spokojne i zielone, a jednocześnie mogące śmiało robić za plener filmowy „Lotu nad kukułczym gniazdem”. To szpital dla umysłowo chorych na Kulparkowie.
Nie jest to często odwiedzany przez turystów zakątek. Trochę szkoda, bo sam teren szpitala, wybudowanego jeszcze w XIX w. i rozbudowanego w początkach XX w., otoczonego wielkim, starym parkiem jest niezwykle piękny. Spacerowiczów tu niewiele – czasem można spotkać pacjentów gadających coś niezrozumiale pod nosem albo śpieszący gdzieś personel. Jednak na myśl, że jest tu także oddział maniakalnych morderców, których pilnuje zaledwie kilka pielęgniarek, robi się trochę nieswojo.
Zakad dla obłąkanych
Szpital powstał ok. 1875 r. z inicjatywy Sejmu Galicyjskiego. Dokładnej daty otwarcia nie mogę znaleźć. Miał przyjmować pacjentów z terenów całej Galicji. Początkowo obliczony na ok. 350 pacjentów w pocz. XX w. przyjmował ich już ponad 1000, a w szczytowym okresie (lata 60-80. XX w.) ponad 2000.
Położony pod Lwowem zakład był na wielu płaszczyznach samowystarczalny – posiadał własną hodowlę zwierząt, rzeźnię i masarnię, piekarnię, tereny uprawne, ogrody warzywne, stajnie, bocznica kolejowa, kuźnia, pralnia, a także własna kostnica i cmentarz. Pracownicy otrzymywali mieszkania na terenie szpitala, działała świetlica dla dzieci, klub towarzyski, boiska, a nawet kort tenisowy. Większość zabudowań pomocniczych nie zachowała się do dziś – zniszczono je przy budowie pobliskiego blokowiska. Do tej pory na trawnikach przy ul. Symonenki można zobaczyć stare płyty nagrobne…
Dyrektorem szpitala był przez pewien czas Roman Zagórski, ojczym Jurka Bitschana. Na terenie zakładu wychowywała się także Irena Jarosewycz – późniejsza Andersowa, jako córka kapelana greckokatolickiego.
Jedną z pensjonariuszek zakładu była żona inż. Henryka Zaręby, słynnego później w związku z głośną sprawą Gorgonowej.
Szpital na Kulparkowie
Najstarsza część szpitala składa się z ogromnego neorenesansowego gmachu głównego o wielu bocznych skrzydłach, połączonego z budynkiem gospodarczym, wyposażonego w kaplicę. Do wnętrza prowadzi ogromna, imponująca klatka chodowa, przypominająca te na uniwersytecie czy politechnice (powstały w tych samych latach). Jest też wiele innych bocznych wejść, wszystkie pootwierane, ale w środku żywej duszy, mimo, że w zakładzie przebywa na stałe ok. 1500 pacjentów. Wszystko się tu dzieje za zamkniętymi drzwiami. Drzwiami, które zresztą są pozbawione klamek.
[photomosaic nggid=352 columns=4]
Po drugiej stronie głównej alei parkowej, przecinającej teren na dwie części, umieszczono w początkach XX w. osiedle mieszkalne dla personelu, składające się z sześciu secesyjnych kamienic. W tej chwili są one również wykorzystywane jako oddziały szpitalne, a jeden stoi całkowicie pusty. Zakład Kulparkowski nie korzystał z miejskiego wodociągu, miał własne ujęcie wody, stąd górująca nad kompleksem wieża ciśnień, wybudowana w pocz. XX w. przez Alfreda Zachariewicza, niezwykle wówczas nowoczesna konstrukcja żelbetowa.
Secesyjne kamienice mają ciekawe, niespotykane w innych miejscach we Lwowie rozwiązanie oświetlenia klatek schodowych – otwory okienne wypełniają „falkoniery” – sześciokątne szklane cegiełki produkowane podobnie do szklanych butelek, wypełniające metalową ramę. Na potłuczonym fragmencie można odczytać napis „DEP. FRANCE / BELGIQUE” (patent francuski/belgijski?).
[photomosaic nggid=353 columns=4 height=700]
źródła:
Ciekawy fotoreportaż z życia szpitala: https://zik.ua/special/vikno_u_kulparkiv
A tu dwa filmy z drona: https://varianty.lviv.ua/47150-kulparkiv-z-povitria
http://zycieitechnika.blogspot.com/2014/11/mydlarz-tragiczny-czyli-historia-zycia.html
Kolejne bardzo ciekawe miejsce. Kolejny raz broni się teza, że „zwiedzanie z przewodnikiem się opłaca”. Dziękuję.
Pytanie, czy przewodnik tam zaprowadzi :O
Zaprowadzi?
Moja babcia pracowała tam jako salowa, a dziadek był palaczem w kotłowni. Przed wojną oczywiście, bo w 1945 jako repatrianci przyjechali z dziećmi swoimi do Wrocławia. Babcia opowiadała mi czasem dziwne historie…
Chyba jako ekspatrianci, Pani Beato.
Witam. Mój dziadek w 1921 pracował tam jako ogrodnik. Dziadek w 1930 zaginal.Poszukujemy go. Proszę o kontakt
Czy moge prosić o kontakt z Panią, Pani Alicjo?