
52. KAWA PO POLSKU
Na samym początku mojego pobytu we Lwowie, pewnie w 2005 r. byłam uczestniczką, niezbyt dla mnie przyjemnej, przyznam, rozmowy. Moi grupa Ukraińców, zgromadzonych wokół kawiarnianego stolika, dyskutowała na temat różnych sposobów parzenia kawy. Ktoś dodawał kardamon, inny – kogel-mogel, jedni woleli kawę z ekspresu, drudzy podgrzewaną w tygielku. Nagle ktoś, w ramach ciekawostki, wykrzyknął: – A wiecie, jak parzą kawę w Polsce? Fusy w szklance zalewają wrzątkiem! – Odpowiedzią był gromki śmiech zebranych. Tak, sława „kawy po turecku”, nieśmiertelnego napitku wszystkich urzędniczek PRL-u, przekroczyła granice naszego kraju, tyle, że za granica nikt nie miał wątpliwości, że nie jest to turecki wynalazek.
Przypomniało mi się to zdarzenie, bo wczoraj, w skądinąd eleganckiej kawiarni zauważyłam w menu pozycję „kawa po polsku”. Zapytałam kelnerki, co się kryje pod tą nazwą. „Po prostu zalana wrzątkiem”. Czyżby przypadła Ukraińcom jednak do gustu, czy właściciel kawiarni liczy na sentyment polskich turystów?
#Lwów #Ukraina #kawa