dziękuję za uwagę
Pojawiam się na monet, żeby znowu zniknąć. Pojawiam się, żeby wyjaśnić i może także przeprosić czytelników tego bloga. Piszę, bo zadzwonił do mnie Krzysztof Lang i powiedział, że nie odchodzi się bez pożegnania.
Podjęłam decyzję, że więcej nie będę tu pisać. Nie z kokieterii, nie po to, żeby usłyszeć od Was, że ten blog był czytany i jest potrzebny. Wiem, że wiele osób chętnie by przez to okienko nadal zaglądało do Lwowa. Dla wielu jednak, i coraz to nowych osób ten blog był krzywym zwierciadłem, w którym widzieli siebie samych. „Tylko nie zamieszczaj mojego zdjęcia”. „Tylko nie pisz o mnie”. „Tylko nie pisz tego, co powiedziałem”. „Uważaj, co mówisz, ona to potem opisze”. „Napisałaś, że rok temu piłam koniak w lwowskiej kawiarni… no wiesz!”.
Nie czuje się szczególnie winna, bo nikogo tu nie pozbawiłam dobrego imienia, ale nie chcę się czuć jak paparazzi, ani nie chcę pisząc co słowo się zastanawiać, czy kogoś nie obrażę. To nie miał być reportaż ze Lwowa, ani zbiór esejów, ani encyklopedia. To miał być blog, o mnie, o mnie w lwowskiej rzeczywistości. Nie mogę o tym pisać, nie zaczepiając tematu znajomych, ludzi z którymi się spotykam. Dlatego uważam, że formuła bloga się wyczerpała.
Ale Lwów trwa.
Do zobaczenia w sieci.