Ludmiła Bułhakowa

grupa 90

By Published On: 4 maja, 2008Categories: praca0 Comments on grupa 90

Konferencja i uczestnicy konferencji.

Najwspanialsza na świecie pani Ludmiła (fot.), której by się należał cały odrębny wpis na tym blogu, jakiś czas już temu wspominała mi o jednej z warszawskich uczelni, z którą wspólpracuje (naukowo) i o konferencji, która ma się we Lwowie odbyć przy ich udziale w długi weekend majowy we Lwowie. I na którą ona, (dbając o poszerzanie moich horyzontów, i będąc przekonaną, że temat mnie zainteresuje), serdecznie mnie zaprasza. W roli prelegenta. Termin nadsyłania zgłoszeń do 31.03.

Oczywiście odparłam, że termin „majówka” wyklucza jakiekolwiek moje zaangażowanie, ale Ludmiła moją odmowę wzięła za dobrą monetę. I na tydzień przed majówką zadzwoniła, żebym koniecznie wymyśliła jakiś temat i wysłała zgłoszenie w ciągu 3 dni (choć niby termin minął miesiąc temu). Konferencja 4 maja. Ja akurat wolna. Cóż było robić.

Jaki był tytuł tej konferencji nie wiem do tej pory. Ludmiła mówiła, że coś o turystyce, więc wymyśliłam sobie temat „Lwów oczami polskojęzycznego przewodnika”. Pozostawało wymyślić tylko treść :(

Większy problem miała Ludmiła, bo „z grzeczności” zgodziła się zarezerwować im hotel (znalezienie hotelu we Lwowie przed samą majówką nie jest znowu takie proste), bilety do opery, obiad…. Potem powiedziała, że to ostatni raz, tak, a ja ją dobiłam stwierdzeniem, że skoro tak dobrze jej poszło, to w przyszłym roku też ją poproszą.

No i dziś był wielki dzień.

Przyszłam parę minut po 9.oo, była już Ludmiła, jej mąż Sasza, i jego współpracownica Natalia. Rozkładali ciasteczka na paterach. Za chwilę przyszli Polacy. Nastąpiła prezentacja stron, i konferencja się rozpoczęła. Pytałam Ludmiły, kto jest oficjalnie organizatorem, i powiedziała, że nikogo z Instytutu nie ma, więc wychodzi, że to jej prywatna konferencja ;)

No i tak też to wyglądało. Pierwszy przemawiał mąż Ludmiły, po polsku, szło mu bardzo dobrze, a na koniec puścił ciekawy filmik. Mimo to Polacy po tygodniu podróży po Bukowinie nie byli chyba w najwyższej formie umysłowej, ich dziekan spał, a kilku panów w dalszych rzędach, kiedy padło z katedry stwierdzenie o paleolicie sto pięćdziesiąt tysiąc lat temu (no, polki Saszy nie jest jeszcze idealny), części chyba nie dosłyszało, bo zaczęli wyjaśniać, czy paleolit nie był trochę dawniej niż 1000 lat temu. Potem jeden z nich poprosił, żeby przedstawiać prelegentów – organizatorka ze strony polskiej odparła, że przecież przedstawiła – a z sali: to jak się nazywał ten pan?

Podczas kolejnych prezentacji (prawie każdy miał prezentację multimedialną) w ruch poszły ciasteczka i kawa. Wszystko się skandalicznie opóźniało, i trzeba było przesuwać zamówiony obiad, żeby był jeszcze czas na wycieczkę.

Mój referat poszedł gładko, bo mało było w nim faktów, a więcej anegdotek. Zresztą moją tezą było, że uczymy się latami, żeby dojść do wniosku, że najlepszy przewodnik to taki, który w czasie całej wycieczki opowiada tylko anegdotki.

Po konferencji odbyło się krótkie (godzinne) zwiedzanie, podczas którego przeszliśmy się od muzem etnografii wałami do ul. Ormiańskiej, zwiedziliśmy katedrę ormiańską, zaułek ormiański, kamienicę 4 pór roku, rynek tylko wschodnia strona i to bardzo skrótowo (nawet o czarnej kamienicy nie powiedziałam – zapomniałam po prostu, ale wstyd), potem katedra i kaplica Boimów – obie tylko z zewnątrz, bo nie mieli już pieniędzy na wstępy, zresztą nie było czasu. Na koniec usłyszałam słowa uznania, że jestem profesjonalistką (chodziło to głównie o zagospodarowanie czasu, z którym oni sobie ewidentnie nie radzili – wszyscy wykładowcy uniwersyteccy).

A na obiad była bardzo dobra szczawiowa.

grupa 89
grupa 88

zobacz także:

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pdf mini-guides

Ostatnie wpisy