legalnie i bezpłatnie
Kto śledził moje przygody ;) w styczniu, może pamięta, jak zakładałam firmę. Żeby ją założyć, trzeba było mieć meldunek, żeby mieć meldunek, trzeba było być zarejestrowanym w konsulacie, żebybyć zarejestrowanym w konsulacie trzeba mieć meldunek i koło się zamyka. Ostatecznie obiecali, że zrobią mi meldunek, ale musze przynieść zaświadczenie z ŻEKu (administracji), że naprawdę mieszkam pod podanym adresem.
Wasyl poszedł do ŻEKu, napisał stosowne podanie, potem jeszcze chodziła do ŻEKu mama, jako właściciel mieszkania, a na koniec przyszła do rodziców pani z ŻEKu, uprzedziwszy, żebym była „w domu”.
Pani owa spisała na miejscu akt, że rzeczywiście zastała mnie pod wskazanym adresem, gdzie dwóch sąsiadów niby to potwierdziło, że tam mieszkam. W rzeczywistości pierwszy sąsiad na pytanie „czy pan potwierdza, że ta pani tu mieszka?” odpowiedział, smiejąć się, ale zgodnie z prawdą – „pierwszy raz ją widzę na oczy”. Pani z ŻEKu wzięła to jednak za dobrą monetę, tak samo jak i wypowiedź drugiego sąsiada, o treści „khm”. W ten sposób wszystko odbyło się legalnie i po naszej myśli, i, według ukraińskich standardów, „bezpłatnie”, tzn. nikt nikomu nie dał łapówki, (cztery pokaźne bombonierki pomija się milczeniem, bo to się „rozumie samo przez się”).