seminarium. Jeszcze dwóch panów w łódce, nie licząc pani Hali
Wypowiadało się dziś jeszcze dwóch panów, o których warto wspomnieć. Jeden z nich jest deputwoanym Rady Miejskiej, nazywa się Rostysław Nowożeniec. Miał chyba mówić o strategiach rozwoju turystyki we Lwowie, dokladnie nie wiem, w każdym razie mówił zupełnie nie na temat. O tym, jak to wydaje się ulotki i buklety turystyczne w języku niepaństwowym, w tym samym języku jest obsługa w biurach turystycznych, że będą wyciągane konsekwencje, że turystyka ma służyć wychowaniu patriotycznemu obywateli, że nie potrafimy (znaczy oni, Ukraińcy) docenić swojego, a można by przecież brać przykład z Polaków, którzy pielgrzymują do ważnych dla swojej pamięci miejsc i tworzą unikalny związek kosmiczny ze swoimi przodkami, kładą znicze z biało-czerwonymi wstążkami na Cmentarzu Łyczakowskim („inna sprawa, że nikt nie wie, co się mówi tym polskim wycieczkom, jak się tam przeinacza historię i opluwa Ukrainę, zwłaszcza na Cmentarzu Orląt”). Przecież tuż pod nosem, za samą granicą mamy etniczne ukraińskie ziemie – Podlasie, Chełmszczyznę, Łemkowszczyznę. I znów, bierzmy przyklad z Polakow, ktorzy w każdy weekend masowo jeżdżą w te piekne regiony – tu rozwinął mapkę „cerkwie greckokatolickie w południowo-wschodniej Polsce” („oni oczywiście nie napiszą, ze to ukraińskie cerkwie”). Miał ze sobą też przewodnik po Łemkowszczyźnie wydawnictwa „Bezdroża”. To nie koniec jednak!
Praga (Czeska) – to przecież pradawne ukraińskie Porohy! Lipsk i Bukareszt zostały założone przez Ukraińców! Kraków, okupowany przez Polaków był do 990 r. ukraiński, na Wawelu są fundamenty ukraińskiej cerkwi, tylko czy o tym wspomni polski przewodnik, tym bardziej, ze dopiero od tego roku można się doprosić o oprowadzanie po ukraińsku?
Żeby przerwać mu te wywody, ktoś spytał, jak jest z naszym prawem do oprowadzania po Żółkwi.
W odpowiedzi usłyszeliśmy, że kiedy ukraiński turysta przyjeżdza do Paryża, musi zwiedzać miejsca związane z rosyjska Białą Emigracją, choć tam pochowany jest Petlura! Już o innych nie wspominając.
Drugim mówcą był Mykoła Siergiejew. Jak sam stwierdził na wstępie, słuchacze mają prawo wiedzieć, z kim mają przyjemność (?), więc przedstawił się, jako urodzonego w Rosji, z wyksztalcenia wojskowego filozofa-historyka sztuki. Praktykował też jako artysta. Sześć lat mieszkał w Chinach. Teraz wykłada w Akademii Komercyjnej.
Miał mowić o problemach ukraińskiej identyfikacji kulturowej. Rozpoczął od kultury aryjskiej, trochę wtrącał o Hunach, Gotach i Sarmatach, potem wysnuł tezę, ze kultura ukraińska jest kulturą kobiecą, jak każda rolnicza, i tak od nitki do kłębka doszedł do jeszcze ciekawszych wniosków, mianowicie, że określenie „Rus, Urus” jest najczęściej spotykanym w Biblii, poza określeniami narodu żydowskiego; oczywiście chodzi tu o Rusinów. Kto nie wierzy, może otworzyć Biblię i samemu się przekonać. Potem trochę zgubiłam wątek, bo nie wiem, skąd Ci Rusini sie wzięli w Galilei, w każdym razie stamtąd wywędrowali na obecnie zajmowane ziemie i stąd też nazwa Galicja (od Galilei, jakby ktoś jeszcze nie zrozumiał). Jezus był opisywany przez Piłata w liście do Rzymu jako „chudy, mocno zbudowany, o jasnych włosach i oczach, budzący sympatię”. Jakby komus tego było nie dość, to na koniec był gwóźdź programu: ostatnie słowa wypowiedziane przez Chrystusa na krzyżu nie brzmiały eli lama sabachtani. Nastąpiła pomyłka, w rzeczywistości zdanie to brzmiało nieco inaczej (to powiedział coś jakby po starosłowiańsku, niestety nie powtórzę). Dziękuję, koniec wykładu, czy są pytania.
I tu pani Hala nie wytrzymała. Wstała i powiedziała, że ma szczęście, że ma do czynienia z inteligentną publiką, która nie przyjmie jego słów poważnie. Ale że pan takie wykłady daje studentom! To straszne! Od razu się dołączyli inni: za kogo nas pan ma?! Pan sam ośmiesza nasz naród, wygadując takie brednie! Każdy z nas mógl wyjśc w trakcie, tylko z grzeczności nie zrobił tego, a co ma zrobić student, od którego wymaga pan jeszcze tej „wiedzy” na egzaminie?!
Pan tak i nie zrozumiał, czego od niego chcieli. Przecież powoływał się na literaturę, nie wymyślił tego sam…?
Luba potem nas przepraszała, że słyszeli inny jego wykład, o Rusi Kijowskiej i był całkiem ciekawy. A tu taki kwiatek :)
