36. biblioteka
Udało mi się zapisać do Biblioteki Narodowej we Lwowie (Stefanyka). Tak, udało, bo biblioteka jest nie dla wszystkich. Trzeba być naukowcem, studentem, albo mieć „odniesienie”, tj. mieć jakiś inny, specjalny powód, dla którego potrzebne są ci książki. Ja nie miałam nic, ale _po znajomości_ dyrektor się zgodził, żeby wydali mi kartę.
Dalej już poszło łatwo – kultura i Europa. Wypełnia się ankietę, od razu na miejscu jest mini-studio fotograficzne, w którym nudna pani z okienka nagle przemieniła się w niespełnionego artystę fotografika i ustawiała mnie do zdjęcia tyle razy, aż nie osiągnęła zamierzonego efektu i nie uśmiechnęłam się odpowiednio szeroko. W ciągu minuty karta jest gotowa, plus osobiste konto w internecie, żeby zamawiać książki z domu.
Teraz sobie uświadomiłam, że nie byłam w bibliotece, odkąd mieszkam we Lwowie, czyli ponad 10 lat! Trochę się zmieniło przez ten czas.