
Mirosław Rowicki [`]
Z ogromnym żalem żegnam Przyjaciela, twórcę i redaktora naczelnego Kuriera Galicyjskiego, Mirosława Rowickiego.
Mirek był Kresowiakiem z wyboru. Kiedy przyjechał tu, aby żyć i pracować na Ukrainie, pewnie nie zdawał sobie sprawy, jak ważną postacią polskiego środowiska się stanie. Jego pomysł na wydawanie polskiej gazety nigdy nie nabrałby takich obrotów, gdyby nie jego upór, mądrość i umiejętność gromadzenia wokół siebie ludzi z pasją. Nie tylko Polaków, ale także Ukraińców, dla których Kurier był ważną platformą dyskusji o stosunkach polsko-ukraińskich. Długo by wymieniać osoby, które przewinęły się przez gazetę, jak i inicjatywy, których Kurier był inicjatorem i współorganizatorem. Możesz się nie martwić, Mirku – twoje dziecko, choć osierocone, jest już duże i da radę, nie zginie.
Mirek stworzył we Lwowie redakcję, która nie tylko była domem dla dziennikarzy Kuriera, ale gościnnie otwierała swoje pokoje dla przyjaciół. Trudno sobie wyobrazić ten dom bez niego, bez Gospodarza. Zostanie tam na pewno jego serce, które włożył w remont i urządzenie nowej siedziby.
Poznaliśmy się z jego inicjatywy – to on odnalazł mnie w internecie, zaprosił na kawę i namówił na współpracę. Kiedy wciągały mnie inne projekty, dyskretnie przypominał: „pamiętasz o nas?” Trudno mi uświadomić sobie, że już nigdy nie zadzwoni z pytaniem o nowy tekst.
Będzie nam Cię bardzo brakowało, Przyjacielu.