podatkowa
Lwowski fiskus już samym swoim wyglądem budzi grozę. Jest to górujące nad miastem 20-piętrowe gmaszysko, które budowano dla lwowskiego KC partii, ale nie dobudowano, jak się rozpadł Związek Radziecki. System pdatkowy jest w miarę prosty, a rządzi nim jedno proste prawo: póki zbiórka podatków idzie zgodnie z planem, nikt się do nikogo nie czepia. Kiedy plan nie jest wykonany, zaczyna się szukanie sprawców.
Każdy ma swojego „anioła stróża”, który siedzi w gmaszysku i z wysokości pilnuje jego spraw. Mój siedzi na 11 piętrze. Nad tymi aniołami są jeszcze archaniołowie, a na ostatnim piętrze pewnie siedzi ich podatkowy bóg, który według ostatniego zeznania majątkowego ma oszczędności rzędu 860 tys. hrywien i trzy luksusowe samochody, więc pewnie pilnuje wszystkich niżej dobrze, w końcu jego pensja (przynajmniej ta oficjalna) też jest z naszych podatków.
Jeśli masz jakieś zaległości, twój aniołek dzwoni do ciebie i przypomina ci, żebyś zapłacił. Właściwie nie dzwoni, a wysyła ci strzałki, bo widać koszty połączeń telefonicznych idą z ich własnych kieszeni. Mój też odezwał się do mnie niedawno, w dodatku z zaskakującą informacją, że mam niedopłatę i karne odsetki z tego powodu. Zdziwiona odpowiedziałam, że przecież płacę regularnie. Niedopłata miała wynikać z tego, że źle wypełniłam PIT.
Możecie śmiać się, możecie zazdrościć, ale na Ukrainie po prostu nie da się źle wypełnić PITu, który składa się z czterech rubryk. Patrzę na swój egzemplarz – wszystko dobrze. Każą mi przyjechać.
„Powiedz, że napiszesz skargę” – radzi mąż.
Zadzwoniłam następnego dnia, że nie przyjadę, i że napiszę skargę. I jak myślicie? Zadziałało. Dzisiaj byłam tam, i mój anioł był prawdziwym aniołem, wszystko się wyjaśniło, sami zrobili błąd, ale to już poprawione, i w ogóle, miłego dnia.