Dawno nie było jakiejś narodowej tragedii? Pilot uporał się z awaryjnym lądowaniem i nikt nie ucierpiał? Dziś cała Polska żyje nową tragedią: „we Lwowie niszczą zbiory Ossolineum„. Niestety, jak słusznie zauważył jeden z komenatorów prezentowanego tam filmiku, który osiągnął w ostatnich dniach szczyty oglądalności, dzisiejszymi mediami rządzi Ctrl+C… ktoś coś napisał, nie do końca zgłębiając sprawę, ktoś inny od niego bezmyślenie przepisał… i sensacja gotowa. A wystarczyłoby się chwilę zastanowić i odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
1. Skąd wzięła się (nieprawdziwa) informacja o XVIII-w. książkach w kościele jezuitów? Takich zbiorów w kościele nie było.
2. Co w takim razie było? Po pierwsze, w większości wcale nie zbiory Ossolineum. Tak się składa, że Ossolineum miało własne magazyny (które nadal służą bibliotece im. Stefanyka) i nie musiało składować książek w kościele. „Owszem, zdarzały się tam woluminy z naszym znakiem, ale to w większości dublety”. – słowa dyrektora Ossolineum, podkreślenie moje.
3. Skąd wzięły się książki w kościele? W większości z bibliotek w małych miasteczkach i wsiach, likwidowanych przez władzę radziecką w l. 40-stych oraz późniejsze wydania. Kto miał okazję być w środku kościoła, kiedy służył on za skład książek, mógł zaobserwować, że większość literatury była jednak pisana cyrylicą, część stanowiły polskie wydania, w tym samego Ossolineum – np. całe półki zapełnione masowymi wydaniami Mickiewicza czy Słowackiego dla szkół, ale także niezliczone roczniki czasopisma „Kommunist” czy „Bilszowyk Ukrainy” i im podobnych. Najwyraźniej jednak nikt z „redaktorów” ani komentujących wydarzenie takiej sposobności nie miał, o ile nie był to obiekt ogólnodostępny.
4. „Bywa że leżące w kościele od 65 lat księgi wypadają żołnierzom z rąk i upadają na ziemię. Wylatujące z nich kartki są wkładane z powrotem byle jak i przypadkowo”. Jak widać dokładnie na filmie, książki są popakowane w paczki wiązane sznurkiem. Żołnierze rzucają takimi paczkami. Nie możliwści, aby z książek wypadały kartki.
Oczywiście nie popieramy rzucania książek na ziemię, trzymania ich w kościele ani też w stołówce, do której właśnie są przewożone. Nie popieramy zachowania księdza, który nie popisał się kulturą, ani innych osób widocznych na filmie. Nie popieramy także dziennikarki, która nabija sobie punkty za pomocą zrobionego telefonem komórkowym filmu przy kręceniu którego o mało nie ucierpiała fizycznie w imię prawdy, a tak naprawdę źle rozumianej sensacji. Nie popieramy polskich portali, które bez zagłębiania się w sprawę przepisały „newsa” z ukraińskich mediów. Nie popieramy wszystkich komentujących nową narodową tragedię, którzy nie wykazali minimum zaufania do dyrektora Ossolineum, Adolfa Juzwenki, który przez swojego przedstawiciela trzyma rękę na pulsie i dba o interesy Ossolineum we Lwowie.