
Babka wielkanocna
Pamiętacie naszą babcię? Babcia mojego męża, ostatnia, która nam została. Nikt nie wie na pewno, ile ma lat. Jej dokumenty zaginęły w czasie wojny i po wojnie urzędnik zadecydował, że wygląda na 12, choć ona się upierała, że ma 10. I tak już zostało.
Babcia ostatnio bardzo traci pamięć, był nawet okres kiedy nas nie poznawała. Teraz pyta co chwilę dzieci, do której chodzą klasy, jak mają na imię. Wszystkich zagania do stołu, do jedzenia. Zawsze to robiła, ale teraz, przez brak pamięci robi to częściej i natarczywiej. „Jedz, przecież nic jeszcze do ust nie wziąłeś”. Może przeżyła kiedyś głód?
W tym roku nie byliśmy we Lwowie na ukraińskie święta, pojechaliśmy do Krakowa, dlatego świąteczny poczęstunek mieliśmy wczoraj. Okazało się zresztą, że wtorek jest nieformalnie trzecim dniem Wielkanocy, wiele sklepów było pozamykanych, nie dało się między innymi kupić nowego kranu na wymianę i wezwany wczoraj hydraulik musiał przyjść dziś ponownie.
Na wsi są rzeczy niezmienne, których żadna siła nie ruszy, a są takie, które z roku na rok podlegają modom. Niezmienny jest kompot w glinianym dzbanku, wędliny z ćwiartkami jajka i wiórkami chrzanu, sałatka jarzynowa, nazywana tu „majonezem” albo bardziej wykwintnie „oliwje”. Inne sałatki podlegają zmianom – kiedyś popularna była pasta z topionego serka i czosnku, której już dawno nie widziałam. Była za to sałatka z kukurydzy i „pałeczek krabowych”, której wcześniej nigdy nie było. Paska – babka świąteczna też była niezmienna od lat, ale oprócz niej była też kupna, którą mama kroiła i dawała do degustacji przez pewien czas dziwnie pomijając pytania na temat jej pochodzenia.
Największa zmiana nastąpiła jednak, jeśli chodzi o cmentarz. Wielkanoc to tradycyjnie okres odwiedzania grobów. Pojechaliśmy z dziadkiem na cmentarz we wsi, gdzie są pochowani jego rodzice. Mama wyprawiła nas z dwoma bukietami kwiatów – żywym i sztucznym i przykazała: „jeśli na grobie będą leżały sztuczne kwiaty, położycie. Jeśli nie, zostawicie tylko żywe, a sztuczne wyrzucicie do śmietnika”. Sztucznych kwiatów nie było. Widać po trochu wychodzą z mody, choć jeszcze kilka lat temu wiejskie cmentarze wprost w nich tonęły.
Szkoda, że nie wiedziałam, że jest Pani w Krakowie ….
Może gdzieś się minełyśmy na Plantach ;) następnym razem uprzedzę – a może następny raz będzie we Lwowie? Zapraszam!
Będę we Lwowie od 28 do 31 maja. Odezwę się odpowiednio wcześniej.
Ja niestety będę wtedy w Paryżu :(
Potem będę 6/7 sierpnia i 19/21 sierpnia. Może wtedy?
ta wedlina z jajkiem i chrzanem mnie zafrapowala.
u mnie w domu jada sie takie cudo na Wielkanoc od zawsze ( tylko jhajko w plastrach) i nazywa miszungiem….ale do tej pory nie spotkalam nikogo, nawet dzieci kresowiakow, kto by to znal…
wie PAni moze cos wiecej o tej potrawie? :)