Dzienniczek z czasów pandemii #6

Władze na Ukrainie ogłaszają po mału rozluźnienie kwarantanny. Zezwolono na pracę sklepów i centrów handlowych, o kawiarniach i restauracjach pisałam już wcześniej. Ludzie tymczasem mają własne zasady – zupełnie zrezygnowali z chodzenia w maskach, nie przywiązują też wagi do dystansu, nie mówiąc o normalnym życiu towarzyskim – odwiedziny u krewnych i znajomych stały się znowu normą. Tymczasem ilość wykrytych przypadków rośnie – ostatnio jest to ok. 50-90 osób dziennie w obwodzie lwowskim, przy czym na wynik testu trzeba czekać ok. 2 tygodni (!), czyli nie znamy aktualnej sytuacji. Lwowskie laboratoria nie dają rady z opracowywaniem testów – w kolejce czeka ich 3,5 tys. Ponieważ obwód ma cały czas wskaźnik zachorowań >12 na 100 tys. osób w ciągu tygodnia (i wciąż rośnie), ministerstwo nie rekomenduje dalszego rozluźniania ograniczeń. Obwód lwowski jest w czołówce trzech z największa dynamiką zachorowań.

„dystans społeczny”

Czytam różne lwowskie fora internetowe, a wszystkie one mówią jednym głosem: koronawirus nie istnieje, to wszystko jedno wielkie oszustwo. Dlaczego nie istnieje, są różne teorie: bo nikt go nie widział, bo nikt nie zna nikogo chorego, bo spisek władzy, bo testy takie, że nawet u pomidora pokażą koronawirus, bo lekarze sami się zarażają, żeby dostać rekompensaty. Krótko mówiąc, „dajcie ludziom pracę i marszrutki” (oryginalne!).

Innego zdania są hierarchowie Cerkwi Prawosławnej patriarchatu moskiewskiego – ci już na własnej skórze przekonali się, że wirus istnieje. Kilka dni temu stojący na czele Ławry Poczajowskiej metropolita Wołodymyr poparł oświadczenie prawosławnej Cerkwi Mołdawii, w którym zarzuca ona władzom państwowym współpracę z Billem Gatesem, który najpierw rozprzestrzenił wirusa, aby potem pod pozorem szczepień czipować ludzi i kierować nimi za pośrednictwem technologii 5G. Jak zaznaczył Wołodymyr, „oświadczenie to jest w najwyższym stopniu aktualne i odpowiada najpopularniejszym wyzwaniom współczesności, które stają przed Cerkwią Prawosławną”.

„buziaki po kwarantannie”

Po miesięcznej kwarantannie otwarto Ławrę Kijowską. Jednocześnie pojawiła się petycja do prezydenta z żądaniem wyrzucenia z Ławry przedstawicieli patriarchatu moskiewskiego – klasztor wynajmuje jej pomieszczenia od państwa.

We Lwowie także można już pójść do kościoła – co prawda ilość miejsc jest ograniczona, więc obowiązują zapisy. W naszym kościele św. Antoniego na mszy może być 30 osób. Miejsca, które można zająć zaznaczono krzyżykami. Można też siedzieć na zewnątrz, ale było wciąż tak zimno i deszczowo, że chętnych brak.

Lwowskie lotnisko szykuje się do wznowienia ruchu pasażerskiego – na razie na lotach krajowych, a w drugiej połowie czerwca/na początku lipca mają zacząć latać tanie linie do tych krajów, które otworzą granice. Tymczasem na granicy polsko-ukraińskiej kłębią się tłumy osób, jadących do pracy w Polsce. Kolejki na pieszym przejściu sięgają 7-12 godzin (oczywiście nie ma toalet). Pojawili się też naciągacze, którzy oferują „bezpośredni przejazd” do wybranego miasta w Polsce za 300 zł, po czym wysadzają ludzi na granicy, każąc im czekać na inny autobus, czasem po kilka godzin, a za granicą kolejna przesiadka i rejs maksymalnie do Warszawy.

Państwo ukraińskie ze swojej strony chciało ułatwić życie przebywającym na kwarantannie, ale wyszło, jak zawsze. Przekraczając granicę w stronę UA można sobie w obecności pogranicznika pobrać na telefon i autoryzować aplikację Дій вдома (działaj w domu). Niestety, na granicy słabo działa internet, więc jeśli nie masz swojego, instalacja może potrwać kilka godzin. To jednak tylko początek problemów. Aplikacja rozpoznaje trwarz raz na 10-15 razy, często myli się lub nie może ustalić geolokalizacji, a wezwania przychodzą z opóźnieniem, razem z upomnieniem i bez jakiegokolwiek sygnału dźwiękowego. Jej ocena w google market to zaledwie 1.3/5 pkt.

Z ostatniej chwili: wczoraj koronawirusa wykryto u żony prezydenta, Ołeny Zelenskiej.

Burza we Lwowie
Willa Andrzejowskich

zobacz także:

Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Dzień dobry!

Nie można do Lwowa to pojechaliśmy chociaż do Wrocławia.

Zasady dystansu łamane tak jak na Ukrainie, wszyscy się tłoczą. Jedynie w Rotundzie z Panoramą Racławicką maseczki, odstępy, itd.

Trzy atrakcje „lwowskie” zaliczone: Ossolineum, Panorama R. i pomnik Fredry. Teraz czekamy na możliwość wycieczki do Lwowa.

Lwów jest niepowtarzalny ale Wrocław też zrobił na mnie wrażenie, byłem tam jako dziecko i nic nie pamiętałem, dziś to europejskie miasto całą gębą. Ceny też. Mam wrażenie, że za dwa dni we Wrocławiu można miesiąc być we Lwowie 😀

Pozdrawiam,
Maciej Łubieński

W powojennej Polsce krążyło takie powiedzenie:
,,Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa”.

Pdf mini-guides

Ostatnie wpisy