Postanowiliśmy z mężem zaszczepić się od covida jeszcze przed wakacjami. Na Ukrainie szczepienia idą bardzo powoli, szczepią dopiero seniorów, nauczycieli i żołnierzy. Dawkami, które zostają na koniec dnia szczepią chętnych działaczy społecznych i kulturalnych. Część naszych znajomych już się zaszczepiła – dwie osoby na fikcyjny etat w przychodni, kilku „na działacza” i „na nauczyciela”, jeden na weterana z Donbasu, inni poszli po prostu pod koniec dnia do przychodni i udało się. Minusem tych pozaplanowych szczepień jest to, że nie ma gwarancji drugiej dawki. Ale jeszcze większym minusem jest to, że Ukraina szczepi na razie tylko indyjską szczepionką Covishield, nieuznawaną w UE.
Postanowiliśmy więc zaszczepić się w Polsce.
Środa, 23:40
Przekroczyliśmy granicę ukraińską. Czekamy na polską kontrolę. Specjalnie pojechaliśmy na noc, bo na stronie gov.pl znajduje się informacja, że kwarantanna dla podróżujących zaczyna się „od następnego dnia po przekroczeniu granicy”.
00.05. Oddajemy paszporty do polskiej kontroli granicznej. Pytam, czy rzeczywiście jest taki głupi przepis? Gdybyśmy przyjechali na granicę przed północą, mamy kilkanaście minut na dotarcie do miejsca samoizolacji? – rzeczywiście… W zasadzie nie wiem, jak to jest… To nie my, to sanepid. Przed nami stoją tylko dwa busy, ale przekraczanie granicy trwa równo godzinę. W międzyczasie zapisujemy się na jutro termin szczepienia przez Internetowe Konto Pacjenta. Na Podkarpaciu jest duży wybór terminów. Na nocleg docieramy po 2.00, o 3.00 idziemy spać.
Czwartek, 6.00. Przemyśl
Budzi mnie mąż, który próbuje przez telefon umówić się notes na test, zwalniający nas z kwarantanny. Kolejne laboratoria robią je tylko ze skierowaniem, nie ma terminów, robię ale nie zwalniają z kwarantanny albo wydają wyniki po 48 godzinach. Zaskakuje nas to – we Lwowie nie ma prywatnego laboratorium, które nie robiło by ekspresowych testów. W końcu udaje się zapisać na test w Centrum Badań Genetycznych i Medycyny Sądowej. Pracują od 10:00, a już o 6:00 odbierają telefony!

Z polskiej kwarantanny można zwolnić się testem antygenowym, który jest tańszy i szybszy niż test PCR. Jednak PCR posłuży nam także do wjazdu na Ukrainę (jest ważny 72h).
9:30 Idziemy do Centrum Badań Genetycznych, które okazuje się małą kanciapką ze sporą już kolejką przed wejściem, składającą się z prawie samych Ukraińców. Większość z nich nie wpadła na to, żeby się zapisać przez telefon o 6:00 rano, więc wchodzimy poza kolejką, a raczej z kolejki dla zapisanych. Obsługa miła i profesjonalna. Przy nas pracownik punktu pobrań przekonuje Mołdawianina, że nie wjedzie na Ukrainę bez testu PCR, ale tamten wybiera tańszy, antygenowy. Wracając na Ukrainę, spotkamy parę podobnych osób na przejściu granicznym.

Test kosztuje 450 zł (+12 za „tłumaczenie” na angielski). Tylko gotówka, na szczęście bankomat jest niedaleko.

10.10
Próbujemy ogarnąć temat jedzenia na telefon w Przemyślu. Serwis glovo, z którego korzystamy w Lwowie ma do zaoferowania dwie opcje: food/KFC lub restaurants/KFC. Dopiero potem znajomi wytłumaczą nam, że w Przemyślu każda restauracja, jeśli pracuje ma własną dostawę ale najczęściej odbiera się osobiście.
12.00, Rzeszów
Jemy burgery w McDonaldzie.

12.30
Przyjechaliśmy do punktu szczepień. Okazuje się, że punkt, do którego się zapisaliśmy, należy do słynnej już firmy Medyk, która zaszczepiła pół Rzeszowa, a potem znalazła się w centrum skandalu, posądzona o rzekome nieprawidłowości w procesie szczepień. Medyk szczepi dziennie więcej osób, niż Stadion Narodowy. Organizacja jest wzorowa, choć punkt znajduje się w… nieczynnym centrum handlowym, pierwsze wrażenia są nieco zaskakujące, kiedy podąża się za wskazówkami rozstawionymi pomiędzy manekinami z letnimi sukienkami.


Całość trwała ok. pół godziny (wypełnianie ankiety, szczepienie, potem 15 minut trzeba odczekać).

15.00, Przemyśl
Idziemy na zakupy, spotykamy się ze znajomymi, idziemy na spacer po mieście. Ogromny kontrast w porównaniu ze Lwowem – wszędzie pusto, wszystko pozamykane. We Lwowie nawet w czasie lockdownu na ulicach było pełno ludzi, a co 100 m budka z kawą na wynos. W końcu udało się i w Przemyślu znaleźć kawę.
19.30
Wyniki testów są gotowe, ale nie ma ich w systemie sanepidu.
20.15
Dzwonimy do sanepidu. Wyników wciąż nie widać w systemie. Za chwilę rozpocznie się nasza kwarantanna. – Nie ma w systemie, ale to musi pani dzwonić do sanepidu. – A to ja nie do sanepidu właśnie dzwonię? – A na jaki numer pani dzwoni? – 222500115. – A, tak to sanepid. Ale na inny wewnętrzny trzeba.
Na innym wewnętrznym konsultant twierdzi, że j**** system, ważny jest tylko test. – Na pewno tak jest, powtarza, jakby chciał przekonać samego siebie.
Postanawiamy przespać się trochę i wyruszyć w drogę powrotną nad ranem.
Piątek, 3.45
Wyjeżdżamy z Przemyśla. Na facebookowej grupie o granicy czytam, że stosunkowo niewielka kolejka jest na przejściu w Budomierzu, znajomy przekroczył granicę w nocy w dwie godziny. Atrakcyjna perspektywa w porównaniu z przejście w Medyce, gdzie kolejka jeszcze rano miała 2 km długości.
Do Budomierza trzeba godzinę jechać, ale droga jest dobra, a po drodze malownicze krajobrazy. Mijamy przejście w Korczowej – również kolejka na kilka kilometrów. Ukraińcy jadą do domu na święta.


5.00, Budomierz
Kolejka ma 1,5 km, zdążyła mocno wyrosnąć przez te kilka godzin. Nie ma za co uzupełnia kolejki na tax free – można było kupić coś i przejechać bez problemu, ale co? Burgery w McDonaldzie? „2 na miejscu i 3 na tax free poproszę”.

10.00
Wjeżdżamy na przejście graniczne. Kierują nas na pas dla UE, co w efekcie jeszcze przedłuża przekroczenie granicy. W samochodach przed nami kilku obywateli Unii nie wiedziało, że bez testu PCR nie wjadą na Ukrainę. Błagania, dyskusje, łzy, awantury nic nie dają – muszą zawrócić. Kiedy przychodzi nasza kolej, wciąż nie ma nas w systemie. Miła pani pograniczniczka zapewnia, że jeżeli mamy z osobą testy, to żaden problem. Tylko to chwilkę potrwa. Chwilka, w trakcie której pani oglądała, sprawdzała, wypisywała, kserowała wyniki naszych testów, trwała 45 minut. Co prawda i po ukraińskiej stronie nic się w tym czasie nie ruszyło, przez tych cofanych.
Ukraińska odprawa chaotyczna – celnik chodzi wzdłuż rzędów samochodów i sam do siebie narzeka na głos, że nie pamięta które już sprawdzał – ale szybko, po 15 minutach dostajemy „talonczyk” na opuszczenie przejścia.

14.00 jesteśmy w domu.
Koszty naszej szczepionki (na 2 osoby):
32 h, 450 km, 900+ zł za testy, nocleg na 2 doby.
Powtórka za 5 tygodni, Mam nadzieję, że do tej pory otworzy się moja ulubiona cukiernia Selfier w Przemyślu.