Dziś chcę się z Wami podzielić naprawdę niesamowitymi przeżyciami, jakich doświadczyliśmy w sanatorium Kujalnik w Odessie. Jeśli nie kojarzycie tego miejsca, obejrzyjcie sobie jeszcze raz Deja Vu Machulskiego – słynna scena w wannach z błotem była kręcona właśnie tu. Już od dawna chciałam się tam wybrać, ale jakoś nie wychodziło, bo trzeba na to przeznaczyć cały dzień – sanatorium jest położone kawałek za miastem. Łączy się tu kilka elementów, które sprawiają, że miejsce jest dla mnie atrakcyjne do odwiedzenia – piękne krajobrazy, historyczna przeszłość, ciekawa architektura i bonus: czas się zatrzymał mniej więcej na roku 1986. Ale po kolei. Najpierw historia.
Sanatorium Kujalnik
Podobno lecznicze właściwości kujalnickiego błota zostały odkryte wcześniej, niż powstało miasto Odessa. Jednak ich systematyczne wykorzystanie rozpoczęło się w 1833 r., kiedy nad limanem założono oficjalnie sanatorium, póki co bez noclegów. Właściwości błota z limanu zgłębiał osobisty lekarz gubernatora Odessy, Woroncowa – Erast Andrejewskij. Początkowo były tylko drewniane łazienki, ale wkrótce kurort zaczął się rozwijać. W latach 40. otrzymał ziemię pod zabudowę od Woroncowa. Sanatorium odwiedzało rocznie ok. 1000 osób z różnych części Rosji. Prawdopodobnie z tego okresu pochodzi jeden z najstarszych zachowanych obiektów sanatorium – maleńka klasycystyczna pijalnia wód mineralnych.

W latach 50. kurort przyjmował rannych w wojnie krymskiej. Po krótkotrwałym kryzysie, spowodowanym złym zarządzaniem i wyjazdem Andrejewskiego na Kaukaz (do Bordżomi), w latach 60. nastąpił dalszy rozwój – wybudowano nowe pawilony i łazienki. w 1873 r. do sanatorium doprowadzono linię kolejową. W latach 90. XIX w. powstały budynki sanatorium, które, jako jego stara część, przetrwały do dziś. Co ciekawe, zaprojektował je polski architekt urodzony w Warszawie – Mikołaj Tołwiński. Mieszkał on i działał przez wiele lat w Odessie, ale i w Warszawie pozostawił kilka (szczęśliwie ocalałych budynków) – dawne Gimnazjum Stefanii Tołwińskiej przy św. Barbary 4, szkoła tramwajarzy (dziś liceum im. Sowińskiego) przy Rogalińskiej, dom własny przy Służewskiej 3 (nie istnieje). Pochowany jest na Cmentarzu Powązkowskim.
Zabudowania są w bardzo kiepskim stanie, częściowo już opuszczone, ale częściowo jeszcze użytkowane. Tutaj mieści się griazielieczebnica, czyli dosłownie szpital błotny, o którym opowiem nieco dalej. Tu tez kręcono sceny do Deja Vu:
W sezonie sanatorium razem z pobliskimi daczami mogło pomieścić 7 tys. osób. Co godzinę na stację kolejową przybywały dwa pociągi z Odessy – jeden z dworca głównego i drugi z portu. Na terenie sanatorium był 30-hektarowy park (zatopiony w czasie II wojny światowej) i działał nawet tramwaj konny.
1986
W latach 70. XX w. władze rozpoczęły intensywną rozbudowę sanatorium, które miało służyć masom robotniczym z całego ZSRR. Wybudowano wówczas przychodnię, klub z salą na 1000 osób i trzy 13-piętrowe budynki noclegowe po ok. 20 pokoi na piętrze – trzeci został oddany do użytku w 1986 r. Jeden z nich zamknięto na remont, który nigdy się nie rozpoczął, dziś budynek bardziej przypomina Czarnobyl. W internecie można znaleźć zdjęcia śmiałków, którzy robią sobie wycieczki na jego dach. Jednak i pozostałe budynki jakby zastygły w tym samym 1986 r. Obejrzeliśmy wszystko dokładnie, bo w zasadzie wejść można wszędzie (nie udało się tylko do klubu, który był nieczynny z powodu pandemii).
W drugiej części (która z okazji świąt wyjątkowo – już jutro!) będzie o tym, jak korzystaliśmy z usług sanatorium, jak wymazać się błotem za darmo i o co chodzi z myciem nóg w umywalce.
