
29. JAK NIE KUPIĆ MIESZKANIA WE LWOWIE
Bardzo prosto. I, nie, nie wystarczy siedzieć w domu i nic nie robić. Trzeba mieć żonę, najlepiej w ciąży, z tą żoną wynajmować klitkę za dolary, rosnące w kursie z dnia na dzień, a w końcu zorientować się, że ceny w nowym budownictwie wciąż są w hrywanch. I że metr mieszkania, który pół roku temu kosztował 1000 usd wczoraj kosztował już 240 usd, a dzisiaj 210. I że zostały ostatnie dwa mieszkania na 11 piętrze, bo więcej jest takich co trzymali oszczędności w dolarach. Wówczas trzeba urwać się z pracy, lecieć na drugi koniec miasta jak kot z pęcherzem, żeby jedno z tych dwóch zarezerwować na jeden! dzień, i to w ostatniej chwili. Potem wrócić do domu i rozkoszować się z żoną marzeniami o własnym, trzypokojowym, z panoramicznymi oknami i dwoma balkonami. A na koniec trzeba wyciągnąć wszystkie swoje uciułane dolary, i jeszcze popożyczać po znajomych brakującą sumę, żeby się dowiedzieć, że nigdzie, ale to przenigdzie we Lwowie nie można ich wymienić, bo w kantorach, a nawet bankach nie ma gotówki, bo ktoś dostał cynk, że dziś dolar jest po 38 hrywien, a jutro będzie po 28. I wszyscy nagle, jak jeden mąż oddali dolary we wszystkich możliwych punktach skupu, żeby je jutro odkupić 25% taniej.