Dzisiejszy spacer zaprowadzi nas w samo serce Zamarstynowa, położone pomiędzy ulicami Zamarstynowską i Żółkiewską (św. Marcina). Dzielnicę tę odwiedzaliśmy już w czasie spaceru 6 (jesienne Podzamcze), spaceru 7 (wokół św. Marcina) i spaceru 8 (wokół dworca), a także w czasie wizyty na Zavodzie. Tym razem zobaczymy co ciekawego jest w uliczkach położonych trochę na zachód od poprzednich spacerów. Brak tu spektakularnych zabytków, a okolica, jak to zazwyczaj bywa w takich wypadkach – nie jest wspominana w przewodnikach. Przedwojenna zabudowa – przeważnie niska, podmiejska, otoczona ogródkami – przeplata się z ogromnymi halami fabrycznymi, stawianymi w latach 70. Nie oznacza to jednak, że nie ma tu nic ciekawego. Oprócz ciekawych przykładów architektury można tu natrafić na aż pięć (a może więcej?) starych, polskich napisów.
Zamartsynów
Nazwa Zamarstynów pochodzi od niemieckiego Sommersteinhof, gdyż pierwsza osada powstała tu jeszcze w XV w., a jej założycielem był Andreas Sommerstein. Wieś zmieniała później właścicieli, a nawet należała do miasta, któremu winna była pańszczyznę – w XVII w. wybychło tu nawet powstanie chłopskie przeciwko nadmiernym obciążeniom.
Wraz z rozwojem miasta wieś stała się jego przedmieściem, a w 1931 r. została włączona w obręb „wielkiego Lwowa”. Wiązało się to ze zmianą nazw wielu ulic, ponieważ wiele z nich dublowało istniejące już we Lwowie. Dawna granica miasta przebiegała wzdłuż ob. ul. Daszkewycza, później przesunieto ją na Horodnycką (Ogrodnicką). Mieszkali tu głównie rolnicy i drobni rzemieślnicy (m. in. Adam Bratkowski, konstruktor pierwszej lampy naftowej), nie licząc półświatka:
Dzisiaj Zamarstynów to najbrudniejszy w całym Lwowie zaułek, prawdziwe gheto lwowskie
F. Jaworski, Lwów stary i wczorajszy, 1910
i wrzód, co się ropi pod bokiem stolicy. (…) Nie ma zbrodni we Lwowie, która by się echem aresztowań lub śledztwa nie obiła o zaułki Zamarstynowa. W tamtą stronę biegnie zwykle trop i węch ajentów policyjnych i prowadzi wprost do magazynów kradzionych rzeczy, do przytułków ludzi, co noc tylko na świat wychodzić zwykli, samych wywołańców, notowanych złodziei, kochanków kobiet upadłych… Na olbrzymim śmietniku po obu stronach Pełtwi, w cuchnących zaułkach, po zaduchem przepełnionych izbach gnieździ się największa nędza lwowska : przedwcześnie dojrzała a fizycznie skarłowaciała dziatwa, pół nagie kobiety — megery, ciemne jakie i chwiejne postacie, na których ciele głód, nędza i występek straszne swe popisał hieroglify.
Mam nadzieję, że was zachęciłam? To ruszamy.

Na trasie warto zwrócić uwagę na stare zabudowania przedwojennej fabryki tkackiej LEN z zachowanym napisem na fasadzie, wyłożonym z cegły. Niewiele udało mi się znaleźć na jej temat, oprócz tego, że „włościańska mechaniczna tkalnia Len, galicyjska spółka z ograniczoną odpowiedzialnością” zakończyła swoją działalność w 1938 r. Uprawa lnu była popularna przede wszystkim na Wileńszczyźnie, a jednym z największych jej orędowników był generał Żeligowski. W latach międzywojennych z uprawą lnu wiązano duże nadzieje, czego wyrazem jest m. in. wystawa Len-konopie-wełna na targach wschodnich. Jednak ulica Tkacka nosi swoją nazwę od 1871 r., ponieważ od 1871 r. mieszkali tu miejscy tkacze.

Ciekawostką są także zachowane trzy stare numery konskrypcyjne na początku ulicy – nr 4,6 i 9 to dawne 759, 760 i 761. Na ul. Tkacką wychodzą także tereny dawnej fabryki czekolady Hazet (dziś Nestle).
Z architektury mamy tu cały przegląd epok od kon. XIX w. przez secesję, art deco (ciekawy dom przy zbiegu Daszkewycza i Korinnej), przez funkcjonalizm do zabudowy z czasów ZSRR i współczesnej.
Przy ul. Horodnickiej (d. Ogrodnickiej) (róg Sinnej) znajdziemy polski napis – Handel tow(arów). mieszanych (Mar)ja Oharanko, a przy ul. Daszkewycza 39 (Króla Jana) 19 jeszcze jeden – Pracownia, ale już nie wiadomo czego, bo tynk odpadł tylko z jednej strony. Warto też patrzeć pod nogi – znajdziecie kilka starych luków kanalizacyjnych.
Źródła:
Мельник І., Довкола Високого Замку шляхами і вулицями Жовківського передмістя та північних околиць міста Львова