chirurg-piłsudczyk
Byliśmy z Małym w przychodni. Trzeba było obejść kilku(nastu?) specjalistów, żeby dostać opinię do przedszkola. Wiktor do przedszkola chodził już od początku września, ale wtedy to olaliśmy. Potem był chory. A teraz mama (jest dyrektorką) powiedziała w końcu, że dalej bez dokumentów nie może chodzić. Więc nasze lenistwo zemściło się na nas akurat w najgorszym momencie, bo właśnie teraz bardzo by się przydało, żeby pochodził do przedszkola, kiedy Wasyl wyjeżdża na kilka dni.
Trzeba zrobić analizę krwi, moczu, kału (trzy razy), wypełnić tabelkę z szczepieniami, które przeszedł, i otrzymać pieczątki wspomnianych specjalistów wraz z opinią na temat naszego dziecka.
Najpierw poszliśmy do chirurga. „Na coś się panstwo skarżą?” – rzucił, nie podnosząc głowy znad książki, którą czytał. „Nie”. Pieczątka, i po sprawie. Gdybym nie podeszła, i nie zobaczyła, co czytał. „Historia Polski 1795-2000”. Cała pokreślona.
– Czyta pan historię Polski?
– Mam polskie pochodzenie. Właśnie dostałem Kartę Polaka. (pewnie uczył się do „egzaminu” ;)
– Nasza córka chodzi do polskiej szkoły. Ja też jestem Polką.
No i się zaczęło. Że czytał 8-tomową historię Europy, ale ze szczególnym zainteresowaniem rozdziały dotyczące Europy Środkowo-W27schodniej. Że zainteresował go najbardziej okres rozbiorów i zaczął szukać kolejnych publikacji, w których chciał znaleźć odpowiedź na pytanie, jak do nich doszło. Że jest zwolennikiem federacyjnych koncepcji Piłsudskiego, i że sam nawet do nich doszedł zanim o tym przeczytał. I że jego rodzina ma udokumentowany rodowód na 300 lat wstecz. Tu, na tych ziemiach. Że stara się o polskie obywatelstwo, i może przeniesie się do Polski, bo tam lekarze więcej zarabiają, przynajmniej 1000 euro. I że dziecko chciałby oddać do polskiego przedszkola. I tak dalej. a w ogóle, to tu jest jego wizytówka, i że można dzwonić o każdej porze dnia i nocy, jeśli potrzebowalibyśmy lekarza.
Niestety, nie ze wszystkimi specjalistami poszło tak łatwo, niektórych w ogóle w tej przychodni nie było, tak że następnego dnia, kiedy ja jak zwykle opowiadalam polskim turystom niestworzone historie o Lwowie, Wasyl z Wiktorem włóczył się cały dzień po lekarzach, żeby dostać te dokumenty. No i w końcu bez łapówki się nie obeszło.
stare komentarze: