fbpx
odpust w parafii św. Antoniego we Lwowie

Konflikt wokół św. Antoniego

W niedzielę palmową wokół kościoła św. Antoniego we Lwowie wybuchł potężny konflikt dotyczący języka, w którym ma być sprawowana msza rezurekcyjna.

W czasie ogłoszeń podano do wiadomości, że msza będzie transmitowana przez ogólnokrajową telewizję i, w związku z tym, będzie po ukraińsku. Fakt ten upublicznił i skomentował z goryczą Zbigniew Pakosz, jeden z parafian, aktywny członek polskiej społeczności Lwowa. Informacja szybko rozlała się na różne fora internetowe i nabrała setki komentarzy. O co dokładnie chodzi w tym konflikcie i kogo on dotyczy?

Dla obserwatora z zewnątrz sprawa może wydawać się prosta – kolejna próba wyrugowania Polaków przez ukraińskie władze Lwowa z zajmowanych przez nich pozycji. Kolejna, bo we Lwowie od lat trwają konflikty wokół kościoła św. Marii Magdaleny (oficjalnie sala organowa), kościoła Matki Boskiej Gromnicznej, niegdyś używanego wspólnie z grekokatolikami, dziś dla katolików zamkniętego. Parafia franciszkańska św. Antoniego bezskutecznie walczy o zwrot budynku parafialnego. “Państwo ukraińskie robi to samo co Białoruś tylko po cichu jest to karygodne pozbawiać Polaków do prawa własnego języka za sovietów mszę były odprawiane po polsku a tu takie klocki” – kwituje jeden z komentujących (pisownia oryginalna).

Sprawa jest jednak bardzo delikatna i mocno zniuansowana. 

Kościół św. Antoniego jest (obok katedry) jedną z dwóch parafii, które nigdy nie zostały zamknięte przez władze sowieckie, głównie dzięki usilnym staraniom Polaków, którzy pozostali we Lwowie. Miejscem, które jest dla nich więcej, niż tylko świątynią – polem zwycięskiej walki o własną tożsamość, schronieniem, szkatułką najdroższych wspomnień. W ich mniemaniu dziś ta szkatułka dostała się w niepowołane ręce, które wyjmują z niej to, co najcenniejsze i wyrzucają bez żalu.

Kościół katolicki na Kresach zawsze był kojarzony z polskością, ale w czasach komunizmu splótł się z nią nierozerwalnie. We Lwowie mówi się potocznie „polski kościół” zamiast „kościół katolicki”. Przekonanie o przynależności kościoła do Polski widać szczególnie w sytuacjach konfliktowych – kościoła św. Marii Magdaleny nie chcą „oddać Polakom”, podobnie oryginalne obrazy z kolegiaty w Żółkwi nie wróciły na swoje miejsce, jakby ich przeniesienie do kościoła było równoznaczne z wywozem za granicę. 

Hierarchia kościoła katolickiego na Ukrainie przez szereg lat próbowała odciąć się od takiego postrzegania i udowodnić, że kościół jest powszechny, a nie polski. Miałoby to postawić go w jednym szeregu z Kościołem greckokatolickim czy Kościołami prawosławnymi i ułatwić starania o zwrot skonfiskowanego przez komunistów mienia, kiedy Kościół nie występowałby jako przedstawiciel mniejszości narodowej, ale po prostu jeden z kościołów na Ukrainie. “Oni [starsi Polacy] właśnie muszą obumrzeć, muszą złożyć tą ofiarę z własnego języka po to aby właśnie ten obrządek tutaj przetrwał dalej, bo jeśli nie, to razem z tymi starszymi Polakami pochowamy także obrządek i kulturę łacińską tutaj na tych Kresach Wschodnich” – mówił arcybiskup lwowski, Mieczysław Mokrzycki w wywiadzie w 2015 r. Działania to jednak nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, a jedynie zirytowały polskich wiernych.  

Jak widać, nie jest to więc konflikt między Polakami, a Ukraińcami, przynajmniej – nie bezpośrednio. Jest to konflikt wewnątrz samego kościoła. W dodatku parafia franciszkańska jest parafią zakonną, która nie jest podporządkowana arcybiskupowi, a krakowskiej prowincji franciszkanów, będąc częścią ich delegatury na Ukrainie.

Polski czy katolicki?

Czy jednak rzeczywiście kościół katolicki na Ukrainie to kościół polski, a oderwani od realiów przysłani z Polski księża tego nie rozumieją? Kiedyś tak uważałam, nawet się nad tym nie zastanawiając. Pierwsze, co dało mi do myślenia, to wycieczka na wschodnie Podole, obszar dawnego zaboru rosyjskiego, który ostatni raz w Rzeczypospolitej był przed 1793 r. Wciąż mieszka tam wielu Polaków. Kiedy jednak podjechaliśmy do kościoła i zagadnęlismy miejscowych, nikt z nich nie mówił po polsku, bo od pokoleń mieli ograniczony kontakt z tym językiem. Oczywiście msze w kościele odbywają się tam po ukraińsku. Jeśli msza z kościoła we Lwowie ma być transmitowana przez telewizję, to warto o takich osobach pomyśleć także. Nie znam danych statystycznych, ale jest ich w Kościele dużo, jeśli nie większość. 

Jednak nawet we Lwowie Polacy stanowią tylko część wspólnoty rzymskokatolickiej. Sama poznałam w kościele kilka osób i automatycznie zwracałam się do nich po polsku, dopiero po czasie dowiadując się ze zdziwieniem, że ani Polakami nie są, ani nie znają tego języka. Od lat 40. do kościołów – zarówno katedry, jak i św. Antoniego, chodzili Ukraińcy, którzy nie godzili się z likwidacją kościoła greckokatolickiego. Księża wiedzieli o tym i sprzyjali im, między innymi urządzając po cichu święta według wschodniego kalendarza (o. Rafał Kiernicki poniósł za to ciężkie konsekwencje), umożliwiając spowiedź i pracę duszpasterską kapłanom greckokatolickim. Ze szczególnym wzruszeniem Ukraińcy wspominają ks. Kazimierza Mączyńskiego, Polaka z Łotwy, związanego z kościołem św. Antoniego w l. 1969-1991, który potrafił mądrze i bez konfliktów kierować wspólnotą. Miał także podkreślać wkład Ukraińców w utrzymanie kościoła, bardzo trudne w czasach komunistycznych (w ZSRR za kościół wierni opłacali niemały podatek). Po odrodzeniu Kościoła greckokatolickiego na Ukraine część z nich odeszła, ale część – została. Najlepszym na to dowodem jest postać nowego proboszcza św. Antoniego, ojca Mykoły Oracza, który nie wpisuje się w stereotypowe schematy: to Ukrainiec, który od dziecka chodził do tego kościoła, był tu ministrantem. Seminarium duchowne ukończył w Polsce, potem przez wiele lat był proboszczem w Kremenczuku na wschodzie Ukrainy, nie tracąc jednak kontaktu z Polską, która odwiedzał z rekolekcjami.

Kościół św. Antoniego także współcześnie przyciąga wielu Ukraińców, zwłaszcza młodych. Ogromną popularnością cieszą się msze do św. Antoniego, na których gromadzą się tłumy z całego miasta, podobnie jak odpust 13 czerwca. Działa wiele wspólnot parafialnych, zasilanych głównie przez ukraińską młodzież, dla której franciszkańska formuła okazała się atrakcyjna. Oni też chcą się czuć w parafii u siebie, a ich potrzeby powinny być traktowane na równi z potrzebami wspólnoty polskojęzycznej. 

Pokój i dobro

Rozumiem rozgoryczenie i żal Polaków, dla których zmiana jest trudna do zrozumienia (“dla mnie msza rezurekcyjna po ukraińsku u św. Antoniego jest jak walnięcie kijem bejsbolowym w głowę”) ale część argumentów jest zupełnie nie do przyjęcia, jak choćby ten, że Polska finansowała prace restauracyjne w kościele, więc msze mają być przede wszystkim po polsku. “Czasem myślę, że jest to zwykła zimna kalkulacja kościoła: Polaków jest mało, więc postawmy na Ukraińców”. Niewarte komentarza zostawiam takie wypowiedzi, jak “hańba” czy “dziadostwo”. 

Widząc burzę wśród parafian, proboszcz postanowił, że będzie odprawiona dodatkowa msza po polsku o godz. 10.00 (kosztem wspólnego wielkanocnego śniadania braci). To jednak nie uciszyło sporów. Gdyby msza rezurekcyjna o 8.00 pozostała bez zmian po polsku, a o innej godzinie dodano mszę po ukraińsku, na pewno nikt nie miałby żalu ani pretensji. Ja nie pójdę na mszę po ukraińsku. Podobnie nie pójdzie moja przyjaciółka, Ukrainka, której trójka dzieci służy przy ołtarzu. Oni też przywykli po polsku, po polsku uczyli się modlitw i odpowiedzi, msza po ukraińsku to dla nich tylko bierne uczestnictwo. 

“Czy można odbierając jednym robić „dobro” innym? – pyta retorycznie jedna z Polek. Mam nadzieję, że nowy proboszcz da radę uspokoić sytuację i w parafii zapanuje – zgodnie z franciszkańską dewizą – pokój i dobro. Wesołych świąt!

5 1 vote
Ocena artykułu
Subscribe
Powiadom o
26 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

To tylko Prima aprilis…

Tutaj również na bazie „Anatomii strachu” Markowskiego mógłbym wysmażyć mega elaborat, zwłaszcza że sprawa dotyczy mojego ulubionego kościoła we Lwowie.

Z uwagi na Święta sobie daruję.

Po stokroć żenada.

Ciężki temat…
Mimo wszystko Wesołego Alleluja!!!

Jako zadeklarowany agnostyk, być może nie powinienem się wypowiadać w sprawie która mnie nie dotyczy, ale jednak to napiszę: taka kalkulacja, to typowo kupieckie/handlowe podejście do tematu, który nigdy nie powinien być tak traktowany. Dla mnie kościół Św. Antoniego to była zawsze polska enklawa na Łyczakowie, do której zaglądałem za każdym moim pobytem we Lwowie. Przehandlowanie jej za kilkudziesięciu nowo nawróconych ukraińskich wyznawców jest słabe, ale to problem KK, a nie mój.

Otóż to, „polska enklawa”.

I tego trzeba bronić w obecnych czasach wszelkimi dostępnymi środkami – z całym szacunkiem dla nawróconych na katolicyzm lwowskich Ukraińców. Nic do nich nie mam, mieszkają bowiem teraz we Lwowie tylko i wyłącznie dzięki Rosjanom. Bez sowiecko-rosyjskiej interwencji i zeszmacenia się tzw. „zachodu”, Lwowa Polsce nikt by nie odebrał.

Nie można zrobić 2 mszy? Nie rozumiem, może musi być jedna? Nie znam się na obrzędach. Ale fakt, że słuchać mszy po ukraińsku jakoś dziwnie dla Polaka.

Kasiu, nie mam wejścia na fb (stronę fb OFMC prowadzi nasza młodzież), więc odpisuję tutaj.

Oczywiście chodzimy święcić, byłem z całą rodziną – tylko w Warszawie się tak bardzo wierni nie tłoczyli :)

Spokojnych Błogosławionych Świąt i po stokroć zdrówka!

 

A w Łodzi u Klaretynów się tłoczyli ale z zachowaniem obostrzeń :-)

Koszyczków się nie stawia na stole przed księdzem tylko każdy trzyma swój i córka powiedziała, że takie święcone się nie liczy. Tym bardziej, że z powodu dystansu woda nie doleciała i nic nie poczuła na twarzy. Wytłumaczyłem, że jest małą diablicą i zanim woda doleciała to wyparowało ;-)

Wesołych świąt, MŁ.

U nas, do naszego koszyczka, ksiądz wpakował z kropidła centralnie cały strumień. Jak wracaliśmy do domu, zostawialiśmy ślad jak ślimak :)))

Serdeczne Świąteczne Naj(L)epszego!!!

Hm, jeżeli do tej pory msza rezurekcyjna była odprawiana w języku polskim, to telewizja ukraińska, która bądź co bądź przybywa do świątyni w charakterze gościa, powinna to uszanować, dostosować się do warunków panujących w domu gospodarza i nadać transmisję mszy w języku polskim. Choć pewnie sama telewizja nie jest tu winna, jeśli ktoś tu zawinił, to raczej proboszcz swą nadgorliwością wobec ukraińskiej władzy. I ta jego hiperpoprawność budzi we mnie zniesmaczenie.

Przecież sami nazywają Kościół katolicki Kościołem polskim, więc o co się nagle rozchodzi?

Jak za komuny chodzili tam z partyzanta i jeszcze doświadczali samego dobra, to im polski nie przeszkadzał, a teraz co? Kreujemy nowy problem? Katedra Łacińska będzie następna?

Mało w ukradzionym Polsce Lwowie stoi kościołów ukradzionych Polakom?

Niektóre do teraz trwają bez ducha, zatem może niech się zaczną zbierać gdzie indziej, a Św. Antoniego zostawią tej garstce lwowskich Polaków w świętym spokoju.

 

Gdyby mnie na starość odbiło i bym nagle przeszedł na greko-katolicyzm, to nie wymagałbym uroczystości po polsku u Św. Jura, tylko porządnie nauczyłbym się w końcu ukraińskiego. Proste.

Skoro do tej pory ukraińskim parafianom nie przeszkadzała procesja z mszą w języku polskim, to i w tym roku nie powinno im to robić różnicy. Jeśli nagle, po latach, zapragnęliby nabożeństwa rezurekcyjnego w języku ukraińskim – od tego jest rada parafialna (zakładam że musi takowa istnieć przy św. Antonim), któa by tę kwestię wraz z proboszczem przedyskutowała na spokojnie i wypracowała stosowne rozwiązanie. To jest bowiem zbyt poważny problem, by nowoprzybyły proboszcz sam, z automatu, narzucił język liturgii społeczności parafialnej (w jedną lub w drugą stronę). Tak myślę.

Pytanie dotyczy Polskiej czastki we Lwowie…jej i tak jest malo zawsze byla ugniatana…przede wszystkim to zawsze byl i bedzie Polski kosciol,….dziwne ze w innych swiatyniach nie odprawiane sa naborzenstwa po polsku….owszem,terytorialnie nalezymy do Ukrainy…i to sie uwzglednia naborzenstwem po ukrainsku….ale to nie ma byc na pierwszym miejcu…inaczej kosciol Polski przestanie byc kosciolem Polskim….a takie rzeczy staja sie bardzo szybko…wystarczy chwila slabostki lub nie uwagi….

Ale w kontekście tej konkretnej świątyni, co nas Polaków obchodzi, czego chce albo nie chce Kościół Katolicki na Ukrainie? Mają dopływ nowych wiernych, nie chcą po polsku, to zapytam ponownie:- mało w ukradzionym Polsce Lwowie stoi kościołów zrabowanych Polakom? Nam już wszystkie na pewno niepotrzebne, niech sobie coś zagospodarują, jak ich tak nagle nawróciło na rzymski katolicyzm, niech tam się modlą po ukraińsku – i łapy przecz od naszego Św. Antoniego.

Czy jak w naszych obecnych granicznych województwach Polakom nagle poodbija i zaczną wyznawać prawosławie, czy greko-katolicyzm, to co, pozabieramy Ukraińcom msze w ich ojczystym języku lub całe świątynie w ramach jakiejś walki o przetrwanie „nowej wiary”? Przecież to niedopuszczalne!

Tak jak pisałem trzy miechy temu – gdyby mnie na starość do końca pokręciło i bym nagle przeszedł na greko-katolicyzm, to nie wymagałbym uroczystości po polsku u Św. Jura, tylko porządnie nauczyłbym się w końcu ukraińskiego. A zatem jak tamci muszą akurat koniecznie u Św. Antoniego, to niech się nauczą po polsku, albo przeniosą się gdzie indziej. Proste.

Trudno nie odnieść wrażenia, że już nawet Kościół Katolicki dał się wmanewrować w operację regularnej eskalacji napięcia, dbającej o to, by stosunki polsko-ukraińskie układały się jak najgorzej.

 

A nie, no to w takim układzie, jeżeli wrogie przejęcie Św. Antoniego stało się już faktem dokonanym, to masz rację, że oczekiwanie od tego Ukraińca i jego przełożonych godnościowego i honorowego rozwiązania sprawy i umoszczenia się gdzie indziej – jest z mojej strony rozumowaniem wyjątkowo dziwnym :)))
Szczególnie biorąc pod uwagę oczywistość, że typ zna od podszewki historię tej unikatowej w swej specyfice świątyni – to właśnie tym bardziej ma sobie iść gdzie indziej i coś zagospodarować z błogosławieństwem przekonanej do tego przez siebie „góry”.
Wstydu nie mają, jak Boga kocham. Zero honoru i godności.

Dobrze wiesz o czym mówię. Jak chcą sobie budować ukraiński rzymski-katolicyzm z mszami po ukraińsku, to niech sobie znajdą inną miejscówkę – a Św. Antoniego niech zostawią w, nomen omen, świętym spokoju Polakom.
To serio jest takie trudne do ogarnięcia zmysłami?

Dzień dobry! Zgadzam się z Kasią. Kościół jest powszechny, nie narodowy. Jak pewnie wiesz były takie plany ale nie wypaliły. Skoro jest powszechny i uczęszczają do niego Ukraińcy i Polacy to i msze powinny być w obu językach. To naturalne. Twoje postulaty powinny być skierowane do kurii, z tego co wiem to biskup tak zarządził i to jedna msza jest, nie wszystkie. Nie popadajmy w paranoję. Będą wierni msza po ukraińsku pozostanie, nie będzie to ją skasują. Gorzej, że polskie z braku wiernych mogą skasować…
Pozdr., MŁ.

Kościół Katolicki jest powszechnym jako instytucja. Kościół pw. Św. Antoniego jako jednostka jest kościołem od zarania polskim. I w tym konkretnym przypadku, przy całej specyfice historycznych nieszczęść, ten szczegół to meritum sprawy. Ogromniem rad, że Ukraińcom przypasował nagle rzymski-katolicyzm, ale niech z uwagi na powyższe nie zamieniają mi polskiego Św. Antoniego na kościół ukraiński. Stoi tyle tam jeszcze naszych kościołów, że chętnie na ich potrzeby jakiś przecierpię, byle tylko u Św. Antoniego nigdy więcej nie było problemu z kluczowymi mszami w języku polskim.  Nie wiem o jakiej paranoi piszesz oraz jakimś pisaniu do kurii – rozmawiamy tu i teraz, a problemy psychiatryczno-hierarchiczno-kościelne są do tej dyskusji przystające dość średnio 🙂
 
Właśnie wróciłem z obchodów 77 rocznicy Powstania Warszawskiego (relacja na fb OFMC), w trakcie którego żołnierze ukraińskiego 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD (znanego też jako Legion Wołyński) we wrześniu’44 przez trzy tygodnie strzelali do naszych Chłopców z AK na Przyczółku Czerniakowskim.
Powyższe nie wpływa dziś korzystnie na rozmiękczenie mego stanowiska w sprawie Św. Antoniego 🙂
Ponadto, jeżeli w ogóle doczekam emerytury i wówczas będzie stało za mną tyle młodszych pokoleń, co obecnie – przeprowadzę się do Lwowa i zrobię tam swoje porządki :)))

Visit Us On FacebookVisit Us On InstagramVisit Us On Pinterest