Kryzys na Ukrainie

Skoro padło takie pytanie, to krótko opiszę, jak ja to widzę. 

Zaczęło się chyba od kredytów. Ich ceny wzrosły, choć i tak były wysokie – najtańszy kredyt hipoteczny był na ok. 12%, teraz nawet nie wiem, ile, bo się o tym nie mówi. Najpierw podskoczylo do 14%, a potem, jakby z dnia na dzień przestali kredytów udzielać. Wnioski były odrzucane pod najmniejszym, błahym pretekstem. 

Na mieście pojawiło się – na oknach, budynkach – mnóstwo ogłoszeń typu „sprzedam, wynajmę”. Wiszą tak już miesiącami i jakoś chętnych brak. W branży nieruchomości kompletny zastój – nasza koleżanka, która miała małą agencję nieruchomości musiała znaleźć sobie inne zajęcie, bo nic się nie sprzedaje, choć ceny spadły. Na pewno spadły w nowym budownictwie, z ok. 1400 do ok. 1100$/m2. We Lwowie nowe budownictwo nie cieszy się szczególnie dobrą opinią, to są najtańsze z możliwych mieszkań (może oprócz „chruszczowek” tylko, bloków budowanych za Chruszczowa jako tymczasowe,w których ludzie mieszkają do dziś). Ludzie wolą stare, austriackie albo polskie „luxy” – mieszkania budowane dla lekarzy, adwokatów, profesorów na przełomie XIX i XX w. Te się trzymają dobrze, choć też ceny sprzed roku – zaczynające się od 3ooo$/m2 są już nieaktualne. Najbardziej podobno staniały stare mieszkania o niższym standardzie. Powtarzam tylko to, co słyszałam, bo nie jestem specjalistą od rynku nieruchomości. 

Zmieniły się też ceny za wynajem. 2-pokojowe mieszkanie w centrum, takie, jak wynajmujemy, kosztowało w zeszłym roku 300-400$/mies. Teraz można znaleźć za 250$. Chociaż jak się spojrzy do gazety z ogłoszeniami, to trudno się zorientować bo panuje kompletny chaos i ogromna rozpiętość cenowa. Oczywiście obniżki są tylko pozorne, bo – zauważcie, ceny podaję w dolarach. 

Na Ukrainie, jak i pewnie na obszarze całego bylego ZSRR przywiązanie do dolara jest tak ogromne, nie tylko na szczeblu państwowej gospodarki i rezerw walutowych, ale przede wszystkim na poziomie zwykłego szarego czlowieka, że każdy tu jest na bieżąco z kursami walut, a w głowie ma już wmontowany kalkulatorek, na którym w czasie rzeczywistym przelicza wszystkie ceny na dolary. Był nawet taki dowcip o Rosjaninie, który jako jeden z piuerwszych wyjechał do USA, kiedy już puszczali. Kiedy wrócił, zeszli się znajomi, ciekawi opowieści zza oceanu: – No, jak tam, opowiadaj! – Ee, nic ciekawego, wszystko podobnie jak u nas. Nawet dolary mają nasze. 

Dlatego, w gazetach z ogłoszeniami ceny zawsze były podawane w dolarach. A dokładniej, nie w dolarach, bo przecież na terenie Ukrainy nie można świadczyć usług w cudzej walucie, a w u.o. „U.o.” to „umowni odynyci” – jednostki umowne. Każdy wie, o co chodzi. I tak wynajmujesz mieszkanie za u.o., lecisz na zagraniczne wakacje za u.o., prostujesz zęby u ortodonty też za u.o., nie mówiąc już o samochodach, komputerach, i innych dobrach z zachodu. Najczęściej do tego dochodzi jeszcze taki haczyk, że firma w której kupujesz dany towar czy usługę, ma własny kurs tychże u.o., i zazwyczaj sporo wyższy niż w kantorze. A w dolarach nie można płacić. W związku z kryzysem, coraz więcej cen jest podawanych jednak w hrywnach, albo w euro.

No i największy krach, który miał miejsce do tej pory, jest związany właśnie z u.o. Utrzymywany od lat na poziomie 5 hrywien kurs dolara zaczął żyć własnym życiem, i nagle, z dnia na dzień, z 5 hrywien zrobiło się 8 (a był moment, że nawet 10). Tak samo podskoczyło euro – z 7 na 11 hr. Łatwo sobie policzyć, że ktoś, kto płacił za mieszkanie 350$, nawet po „obniżce” na 250$ zapłaci więcej. Można także wyobrazić sobie niewesołą sytuację tych wszystkich, którzy uzbierali już 1oo ooo hrywien na samochód na przykład, i nagle zabrakło im 1/3 do jego kupienia. Choć akurat salony samochodowe obniżały ceny i stosowały różne inne formy zachęty do kupna. 

Kiedy byłam na piwie z panią Halą, opowiedziała mi, jak jej znajomy, pracownik dużej międzynarodowej korporacji relacjonowal jej, jak oropne są skutki kryzysu, ile tysięcy ludzi zostało zwolnionych, i tak dalej. – Powiedz choć coś co podniesie na duchu… – Hala, brałaś kredyt w dolarach? – Nie. – No to już dobrze. 

Razem z wzrostem ceny dolara, wzrosły ceny w ogóle. Kilka dni temu dzwoniłam do jednego z lwowskich hoteli, w którym nocleg w zeszłym roku kosztował 100 hrywien. teraz już 130, i to bez gwarancji, że cena się utrzyma, jeśli dolar pójdzie w górę. „To i tak tanio, przecież było 20$ a teraz jest 16$” – zachęca właściciel. To, że nikt z nas nie zarabia w dolarach, ani też za utrzymanie hotelu on nie płaci w dolarach, dla nikogo nie jest argumentem. 

I na koniec powiem, że od nowego roku nie da się ze Lwowa polecieć na egzotyczne wakacje, wszystkie loty czarterowe zostały zlikwidowane.  

z ostatniej chwili
Przemyśl - "ukraiński bazarek"

zobacz także:

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pdf mini-guides

Ostatnie wpisy