Elegancka restauracja na dachu hotelu Szwajcarskiego. Piękne widoki, smaczna kuchnia, ale nie obeszło się bez zgrzytów. 

Valentino – wnętrze

Tutaj skupimy się raczej na zewnętrzu ;) Restauracja ma bowiem dwie lokalizacje – na dole, w środku hotelu oraz na górze, na dachu. Warto oczywiście iść na dach, z którego rozciągają się wspaniałe widoki na centralną część Lwowa – głównie ulicę Kniazia Romana (dawna Batorego) z gmachem sadów na wyciągnięcie ręki oraz Prospekt Szewczenki (d. Akademicka). Taras jest dwupoziomowy i wyposażony jest w daszek chroniący od słońca lub deszczu, a także lampy grzejące, można więc skorzystać jeszcze przy pierwszych chłodach. Przy dolnej sali znajduje się sala zabaw dla dzieci. 

[photomosaic nggid=459]

Obsługa

Obsługa miła i pomocna, nie można jej nic zarzucić. W restauracji jest też sommelier, który doradzi przy wyborze win. Oczekiwanie na główne dania trwało ok. pół godziny. Jak się potem okazało, nic za darmo – do rachunku doliczono nam (bez uprzedzenia) 10% – jako „obsługę bankietu”. Owszem, było nas sporo, bo 13 osób (6 dorosłych), ale nie zauważyłam, żeby obsługa  zajmowała się nami inaczej, niż innymi gośćmi. Ponadto, za bankiet w Valentino uważana jest już kolacja dla 6 osób (tak!), co uważam za spora przesadę i odejmuję punkty. 

Rachunek za naszą grupę – przystawki, kolacja i 3 butelki wina – wyniósł ok. 9000 uah (ok. 100 zł/os).

Kuchnia

Valentino oferuje kuchnię europejską z uśmiechem w kierunku Włoch oraz ukraińską (osobny rozdział w menu, . Z przystawek spróbujemy tu m. in. carpaccio z łososia czy cielęciny, doskonałego vitello tonnato, caprese, tatrar z tuńczyka, różnych sałatek czy serów. Z głównych dań do wybory jest kilka gatunków ryb, spory wybór mięs, w tym steaki, żeberka, wieprzowina, jagnięcina, królik i drób. Średnia cena za danie to 300-400 uah. Wegetarianie będą zmuszeni wybrać coś z przystawek, pizzę lub pastę (makaron własnej roboty). Porcje są nieduże, elegancko podane. 

Z potraw ukraińskich restauracja Valentino oferuje śledzia, słoninę i grzybki marynowane, kilka zup, natomiast wybór głównych dań ogranicza się do kilku rodzajów pierogów, dwóch dań mięsnych, naleśników i placków ziemniaczanych. 

[photomosaic nggid=458]

Podsumowując, zjecie tu nieco drożej niż w najpopularniejszych restauracjach w centrum Lwowa, ale dobrze i w miłej atmosferze. Jest to miejsce, które odwiedzamy już od kilku lat i niezmiennie trzyma poziom. Dobre miejsce na kameralne spotkanie czy kolację we dwoje.

adres: Nyżankiwśkoho 20 (wejście także od ul. Kniazia Romana 22) 

10+ years challenge: reklama stacji benzynowej
Pałac Badenich

zobacz także:

Subscribe
Powiadom o
25 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Metodologia i spór metodologiczny… Ja bym pisał: ul. Batorego (obecnie Kniazia Romana), Pani pisze Kniazia Romana (dawniej Batorego).

Żaden spór, tylko oczywistość – i nie nowy to temat na tej stronce.

W naszym Lwowie, znajdującym się dziś dzięki ruskim na Ukrainie jest ul. Batorego (obecnie jakiegoś kniazia) i jest ulica Bourlarda (obecnie niża… nie do powtórzenia).

Ale Pani Kasia nie da się przekonać.

;)

Dzień dobry Panom!
Nie tylko pani Kasia.
Takie nazewnictwo to oznaka szacunku dla obecnych gospodarzy Lwowa. Z takich drobnostek składa się kwestia porozumienia i zrozumienia z Ukraińcami i Ukrainą.
Dodatkowo warto pamiętać o miastach Zachodniej Polski, tam nazewnictwo niemieckie też pewnie źle się kojarzy, mnie również. A pisownia dawniej kogośtam (z wyłączeniem nazw nazistowskich) świadczy o pamięci i niewymazywaniu historii.
Pozdrawiam, MŁ.

Panie Macieju, porównywanie pozyskania “ziem wyzyskanych” z utratą kresów Wschod-nich, w tym Lwowa – to grubsza aberracja lub zwykła nieznajomość historii. Nie da się zestawić w jednym szeregu przyłączenia do PRL Ziem Zachodnich i Północnych (czytaj: trefnego prezentu od Stalina – ukradł i podarował nie swoje) z utratą Kresów (czytaj zaboru polskich ziem, przy którym nikt nas o zdanie nie pytał). Jak pan myśli, po jakiej ulicy w Gdańsku chodzą Niemcy? Po Długiej, czy Langestrasse? Jadą do Glettkau, czy Jelitkowa. Spacerują po Sopocie, czy Zoppot. Otóż zawsze chodzą po swoich rejonach. W Szczecinie każdy Niemiec jest na Hakenterasse, a nie na Wałach Chrobrego. I dla mnie to normalne. A Pani Kasia w ARCYPOLSKIM mieście Lwowie wypisuje jakieś dziwne adresy. Nawet w fajnym tekście o Gdyni w Kurierze Galicyjskim wskazała we Lwowie ulicę Sacharowa. Otóż nie, Pani Kasiu, w naszym Lwowie jest ulica Wulecka i to przytej ulicy stoi kamienica, o której Pani tam pisze.
To nie ma nic wspólnego z szacunkiem. Ja Ukraińców ze Lwowa nie wyganiam. Każdy ma jednak swój Lwów. My inny i oni inny. I to ten fakt właśnie trzeba zrozumieć, uszanować i nie mieszać „systemów walutowych”.
A Pan, Panie Maćku, tak we wrześniu, niechaj wpadnie do tego Valentino na Kniazia czy coś tam innego, jak Pan woli, a ja tam przyjdę po swojemu na Batorego – i z perspektywy dwóch rzeczywistości napijemy się tego samego, lokalnego piwa :)

W sierpniu się napiję ale nie piwa tylko czystej, najlepiej Baczewskiego ale może też być Niemiroff czy inny wynalazek ukraiński.

Też używam nazw polskich ale mnie i Panu jest łatwiej bo żyjemy w Polsce i jest to naturalne. Jak ktoś mieszka we Lwowie czy w innym miejscu na Ukrainie powinien się dostosować do obecnego porządku, być lojalny wobec ukraińskiego państwa. A to można pokazać, m.in. takimi drobnostkami. Myślę, że pomaga to w życiu codziennym Polakom na Ukrainie, łatwiej jest również kultywować polskość i dbać o nią gdy Ukraińcy widzą takie drobne gesty a nie ciągłą kontrę.

A „systemy walutowe” trzeba właśnie mieszać, właśnie z tej mieszanki wziął się Lwów, legenda Kresów, to, że mamy o czym pisać i się spierać. 3/4 naszej elity przedrozbiorowej to Rusini i Litwini uważający się za obywateli RP. Dziś mamy niepowtarzalną szansę żeby Ukraińców związać z nami, nie siłą, decyzjami polityków a siłą oddziaływania ekonomii, kultury, rozwoju kraju. W XIV, XV i XVI wieku też Polska nie zniewoliła WKs. Lit., Litwini i Rusini sami przyszli do nas. Problemy zaczęły się później… Ale właśnie wtedy narodziło się to o czym pisałem wcześniej. Miejmy nadzieję, że tym razem będziemy mądrzejsi i uda się w bliższej lub dalszej przyszłości stworzyć przeciwwagę dla Rosji i silnego partnera dla Niemiec.

Panie Macieju, wódka szkodzi – zapewniam. 18 miesięcy odsiedziałem za akcję po pijaku :)
W większości ma Pan rację, ale polskie adresy w polskim mieście to nie żadna kontra. To tylko historyczna prawda. Jakby Pan trafił kwaterę niedaleko Dworca Głównego, to na jaką ulicę zamówiłby Pan taksówkę – Lwowskich Dzieci, czy bohaterów upa? ;)
Ja z szacunku dla byłych mieszkańców Lwowa, naszych Rodaków, nawigowałbym tak długo tamtejszego cierpa, żeby przyjechał tam gdzie trzeba.
Myślę, że i Panu ten adres by nie przeszedł przez gardło. A te bydlaki zmienili nazwę akurat tej ulicy konkretnie nam po złości.

(L)eopolis, pełne wsparcie dla Ciebie, tylko proszę bądź grzeczny ;)

My, Polacy, we Lwowie mamy swoje ulice i swoje adresy. I nikt, nigdy nam ich nie odbierze.
Nie piszę o sowieckim owbarzanku będącym dla naszego Lwowa jak nieprzystający do zdrowego organizmu nowotwór.

W innej kwestii: polecona przez Pana mapa zakupiona, książki również. Lektura z mapą zajmująca, przeczytałem wszystkie „lwowskie” książki Jaszczuka, dodatkowo odświeżyłem sobie Krajewskiego, teraz czytam ostatnią pozycję Krajewskiego – Dziewczyna o czterech palcach. Pozdrawiam, MŁ.

Miło mi, że skorzystał Pan z polecanych przeze mnie lektur oraz mapy. O tym czym był Lwów dla Polaków przed 1918 rokiem, jaka rolę pełnił w Międzywojniu, i czego dopuścili się Rosjanie, sowieccy Ukraińcy i czarno-czerwoni bandyci, żeby po 1945 roku we Lwowie raz na zawsze wymazać wszelkie jego związki z Polską, a po naszej stronie granicy skazać go na totalne zapomnienie – warto sięgnąć po: „Genialni – Lwowska szkoła matematyczna” M. Urbanka, „Profesor Weigl i karmiciele wszy” tegoż oraz „Anatomię strachu” IPN. Książka o Weiglu jest wręcz znakomitą, acz porażającą opowieścią o niesprawiedliwości tego świata..
Dodałbym do tego biografię Kornela Makuszyńskiego. Również autorstwa Urbanka. Tam też jest ciekawy wątek lwowski np. o wycofywaniu po wojnie książek z PRL-owskich bibliotek, tylko dlatego, że wydane były we Lwowie.

A że my, kibice Legii, jesteśmy aktywni na Ukrainie – to w ramach ciekawostki proponuję Panu wbić w wyszukiwarkę na youtube „Wojna i maskarada” – zwiastun filmu. To dzieło jednego z naszych liderów Foxxa, na premierę którego niecierpliwie czekamy.

Pozdrawiam serdecznie!

Nie mam serca do roboty, a do czytania i owszem – też polecam te książeczki, Panie Macieju :)

O rany, to nasz Foxx teraz filmy robi?! Koniec świata… :)

Pawełek, a Pogoń Lwów przetrwa? Dzieje się coś, żeby im pomóc?

Z Pogonią cały czas sprawa wygląda źle, ale nieustannie walczymy.

Jak to źle? PiS rządzi i nie ma na Pogoń?!

Ale co, nie czytasz forum Legii? Taka prawda, jako środowisko niepodległościowe dysponujemy w tej chwili całym aparatem władzy w państwie, a akurat na Pogoń prawie wszyscy mają w.j.b. Nie wiem dlaczego tak jest, ale właśnie staram się to zmienić. Zamiast zadawać głupie pytania, może zanim przepieprzysz dziś kolejne 500 zeta w jakimś nocnym klubie – wrzucisz to do puchy na Pogoń?

Dwie pierwsze pozycje mam i czytałem, zgadzam się z Pana oceną. Po dwie kolejne sięgnę na pewno. I obejrzę film. Dziękuję za polecenie i również pozdrawiam.

Obejrzałem zwiastun. Obiecujący. Nie interesowałem się dotychczas Azowem ale pamiętam z 2015 chłopaków w mundurach ATO z tego batalionu z którymi spędziliśmy kilka godzinw knajpie we Lwowie, porządni ludzie. I w Charkowie porządek zrobili z gościem, który „kupił” jezioro i brał pieniądze za wejście na plażę. Dodatkowo Lwy na cmentarzu im nie przeszkadzają ponoć. Co z ich stosunkiem do UPA?

Jeżeli chodzi o stosunek do UPA, to najważniejszy jest fakt, że są w tej sprawie otwarci na rozmowy, a przede wszystkim chcą słuchać naszych argumentów. Ich akcje, demonstracje odbywają się pod niebiesko-żółtymi sztandarami. Unikają czerwono-czarnych barw. Centrala w Kijowie i sam Biłeckij jest, można powiedzieć, pro polski. Pamięta Pan przygody trzech studentów z Gdańska, którzy odpalili race na Orętach? Z kłopotów wyciągnął ich właśnie Azow, który sam z tym tematem zgłosił się do Foxxa. Wyrok w tej sprawie był dla nas wiadomy na kilka dni przed jego ogłoszeniem. Natomiast słyszałem, że lwowski Azow już taki propolski nie jest, ale grzecznie słucha centrali w Kijowie. Do niedawna Azow dystansował się od czarno-czerwonych nacjonalistów, ale obecnie do wyborów wszyscy ichniejsi narodowcy idą razem (w tym Korpus Narodowy). Jak to będzie wygladało dalej – zobaczymy, ale prawdą jest, że Azowowi lwy na Orlętach nie przeszkadzają. Kasia wklejała tutaj ich stanowisko w przedmiotowej sprawie.

Poza tym mnóstwo ciekawostek dotyczących Ukrainy, a nieobecnych w polskich mediach nasz Foxx wrzuca na swoją stronkę. Niech Pan spróbuje wrzucić w Google: foxx-news.blogspot.

Dzień dobry!
Czytam właśnie poleconą biografię Makuszyńskiego. Kolejna pozycja, opisująca rolę Lwowa w historii kultury polskiej. Bardzo interesujące są relacje między krytykami a pisarzami – np. posyłanie kagańców przez Zapolską krytykom. W ogóle to interesująca epoka a później moja ulubiona – Dwudziestolecie.
Można zwrócić uwagę wydawcy przed kolejnym wydaniem: abp Teodorowicz był duchownym obrządku ormiańskiego nie greckokatolickiego.
Pozdrawiam,

Panie Macieju, miło mi, że polecane przeze mnie lektury trafiają w Pańskie gusta. Mam w takim razie dla Pana absolutny HIT. „Wakacje 1939” Anny Lisieckiej.
Ach, żeby dziś tak móc sączyć sobie piwko na urwiskach doliny Zbruczu i Dniestru w Okopach Św. Trójcy patrząc w prawo na Rumunię, a w lewo na Rosję, a może niepodległą Ukrainę… Marzenie…
W każdym razie ta książka to arcydzieło, a zawarte w niej fotografie to prawdziwa kopalnia wiedzy o klimacie tamtych czasów. Wątek lwowski oczywiście też przewija się tu i ówdzie.
Pozdrawiam serdecznie!

Dzień dobry! HIT przeczytany. Jakie pozycje poleca Pan na koniec wakacji? Pozdrawiam, MŁ.

Właściwie co do zasady też się zgadzam z Panem ale jestem bardziej „poprawny politycznie”.

Mimo, że bardzo lubię historię uważam, że trzeba żyć teraźniejszością. Historia, jeśli dzieli, powinna być dla historyków, bez ciągłego rozdrapywania. To co łączy powinno być promowane. Tak jak napisałem: obecnie Lwów jest ukraiński i właściwe są nazwy ukraińskie. Inna sprawa jak mówimy my, w naszych rozmowach. O UPA już kiedyś pisałem. Obiektywnie nic nie jest czarne ani białe, choć dla Polaków i Żydów UPA brzmi złowrogo.

Ten ostatni komentarz to do (L) eopolis, tylko coś kolejność zawiodła. Tak na marginesie: żywo Pan pisze, dobrze się czyta Pana teksty, może powinien Pan pisać na szerszym forum?

A ja nie cierpię politycznej poprawności, Panie Macieju. Zresztą wśród kibiców z krwi i kości, politycznie poprawnych Pan nie znajdzie ;)
Ale dziękuję za dobre słowo. Ogólnie nie tracę czasu w necie na dyskusję z ludźmi, na których mi nie zależy. Tutaj co prawda mamy różnice zdań, ale za to chyba same bratnie dusze :)

Co do poprawności politycznej, nigdy nie powiedziałbym kolejnym pokoleniom Ukraińców wychowanym we Lwowie, że nie są u siebie, ale też nie uważam, że Lwów jest ukraiński. Lwów jest na Ukrainie – i to taka subtelna różnica. Dlatego też żyję teraźniejszością, ale we Lwowie chodzę po polskich adresach.
O UPA etc. wiem niemal wszystko. W tym wątku nie musi mnie Pan o niczym przekonywać.

Otóż to. Powiedziałeś kiedyś starym ziomeczkom z Lechii Gdańsk, że nie mieszkają u siebie? Na pewno nie. Ale jak Niemiec przyjeżdża do Gdańska, to zawsze jedzie na Neufahrwasser, a nie na Nowy Port. Szach mat. Kropka. Pozamiatane :)

Pdf mini-guides

Ostatnie wpisy