
św. Odylon
W Martyrologium Rzymskim na ten dzień jest umieszczona taka oto notatka w uwadze: „Dzisiaj wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych. Kościół, wspólna i kochająca matka, oddawszy należną cześć wszystkim swoim dzieciom radującym się już w niebie, stara się teraz gorącymi modłami do Chrystusa, swego Pana i Oblubieńca, przyjść z pomocą wszystkim jeszcze w czyśćcu cierpiącym, aby jak najrychlej mogli dojść do społeczności z błogosławionymi w radości wiekuistej”. W tym jednym zdaniu mamy wytłumaczony cały sens dzisiejszego święta. (mateusz.pl)
Nie zawsze jednak tak było. Tradycję modłów za wszystkich wiernych zmarłych wprowadził w 998 r. (inne źródła twierdzą, że po 1030 r.) we francuskim kasztorze w Cluny jego opat, św. Odylon. Początkowo dotyczyła ona tylko mnichów z tego klasztoru, później tradycję przejęły inne zgromadzenia benedyktyńskie, a w XIII w. zwyczaj upowszechnił się w całym kościele zachodnim.
Św. Odylon był reformatorem zakonu benedyktyńskiego i kościoła, przyjacielem cesarzy i królów, osobą bliską papieżom. Dzięki swojej dobroci i łagodności, a także pobożności i talentom organizacyjnym, był nazywany „archaniołem wśród mnichów”.
Pochowany został w klasztorze z Souvigny gdzie zmarł w 1048 r., a wkrótce czczony był jako święty. Zachowało się niewiele jego pism, a relikwie zostały spalone w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Ten mało znany i odległy geograficznie śwęty jest jednak lwowiakom doskonale znany z przedstawienia na jednym z malowideł w katedrze ormiańskiej.
Jan Henryk Rosen, autor polichromii, był człowiekiem głęboko wierzącym. W malowidłach w katedrze ormiańskiej nawiązywał do ducha średniowiecznego, m. in. Złotej Legendy, ta zaś wspomina o tym, że święty w momencie swojej śmierci zobaczył wszystkie dusze uratowane z czyśćca, które przyszły po niego i odprowadziły go do nieba.
Święty zazwyczaj był przedstawiany w szatach mnisich z atrybutem – czaszką. Rosen ujął jednak temat zupełnie inaczej. Święty jest tu na drugim planie – widzimy jego orszak pogrzebowy, w którym kroczą mnisi, ale także postacie zmarłych z gromnicami w dłoniach. W tle widoczny jest napis, który pochodzi z wiersza zauroczonej malowidłem Kazimery Iłłakowiczówny:
O święty
Odylonie dusz
Zmarłych patronie
Idziemy tłumnie
My zmarli przy
Twej trumnie
Zapomniani byliśmy przez żywych
Tyś nas za swe dzieci przyjął nieszczęśliwych
Zetlali od czasu, rozszarpani przez śmierć na nice
Oblókłszy się w co kto miał – niesiemy za tobą gromnice
Rosen sam przyznawał, że żarliwa wiara jest źródłem widzeń. Postać zakapturzonego mnicha miała ukazać się artyście przed powstaniem dzieła. Z pewnością jednak nie tylko zjawy miały wpływ na artystyczny kształt dzieła. Joanna Wolańska zwraca uwagę na związki malarstwa Rosena ze średniowieczną sztuką burgundzką. Artysta od trzeciego roku życia mieszkał we Francji, studiował w Paryżu. Zafascynowanemu sztuką młodzieńcowi z pewnością znane były arcydzieła dłuta Pierre’a Antoine’a Le Moituriera. I choć postacie zostały jak żywcem wyjęte ze średniowiecza inna jest jednak wymowa dzieła. Jeden z mnichów, zamiast ukryć twarz pod kapturem i wmieszać się w tłum anonimowych żałobników, odwraca się w drugą stronę, spoglądając bez lęku na duchy, towarzyszące orszakowi. To już nie ślepo posłuszny średniowieczny mnich, a współczesny, świadomy swojej wiary człowiek. (Wielu doszukiwało się w tej twarzy autoportretu Rosena. Sami Ormianie jednak przychylają się do wersji, że jest to portret ks. Adama Bogdanowicza.)
Marian Tyrowicz, historykwe wspomnieniach opisał, jak wielkie wrażenie zrobiło na nim dzieło Rosena:
„Długo spoglądaliśmy na ten fresk pod jednym z witraży. Artysta z mistrzowskim oddaniem mglistej przestrzeni wyczarował ponadczasową hieratyczność sceny konduktu mnichów z gromnicami w ręku, niosących dwie trumny i jakby płynącej wśród nich postaci zakonnika Odilona, który ustanowił Święto Zmarłych, nasze Zaduszki. Fresk przejmujący do głębi, niełatwy do odczytania, wcisnął się we wszystkie szczeliny mej pamięci”.
Więcej na temat malowidła w artykule Joanny Wolańskiej.