Może mignęła Wam w internecie informacja, że zamalowano jeden z najlepiej zachowanych polskich napisów we Lwowie. Jeden z najlepiej zachowanych – to trochę na wyrost powiedziane, bo ten napis przez dziesiątki lat znajdował się pod tynkiem, a odsłonięto go zaledwie kilka lat temu. Zdjęcie zrobiłam w 2014 r. i chyba było to dosłownie kilka dni po jego odsłonięciu. W dodatku już wtedy nie był cały – odczyszczona w czasie remontu ściana odkrywała więcej, ale już następnego dnia część napisów powtórnie pokryła farba, właściciel remontowanego lokalu zdecydował zostawić tylko widoczny na zdjęciu kawałek. Dziś nie zobaczymy nawet tego. Dlaczego?
Pozwólcie, że najpierw przytoczę kilka cytatów:
„Po co nam to? Żeby tam było kiedyś chociaż muzeum, a to przecież był zwykły sklep”.
„Widzimisię konserwatora”.
„Jestem przeciwny tego rodzaju upamiętnieniu. Odnawianie napisów, a jest tego przecież sporo (…), jest nie na miejscu. Dla wielu język (…) przypominany w takiej formie jest też nie do przyjęcia”.
„Powinno się pozostawiać stare napisy na jakichś instytucjach na zasadzie ciekawostki historycznej. Wtedy należałoby ten oryginalny napis przysłonić na przykład przezroczystą tablicą. – W tym przypadku nawet nie wiemy, czy ta firma nie zajmowała się na przykład szyciem mundurów dla wojska”.
„Nie do wiary! Dla kogo? Dlaczego? Co to za zabytek?”
Bynajmniej te głosy oburzenia nie dotyczą pamiątki po pralni na Zniesieniu. To cytaty z… artykułu dotyczącego odnowienia niemieckiego napisu w Świebodzinie. Przypadkowo podczas remontu odsłonięto reklamę dawnej niemieckiej szwalni. Konserwator najpierw nakazał napis odrestaurować, a kiedy to zrobiono – po protestach mieszkańców i na wniosek inwestora – zamalować.
Jeden z przeciwników napisu argumentował: „Przypominanie w ten sposób o miejscach, których nie ma, tylko dlatego, że tam był napis, jest chyba niewłaściwą drogą. Trzeba by wtedy pójść dalej i zrobić to ze wszystkimi budynkami. Zresztą, czy nasze napisy, które wychodzą spod farby we Lwowie, są odnawiane?”

W Świebodzinie byli też tacy, którzy opowiadali się za pozostawieniem historycznego śladu. W sprawie wypowiedział się lubuski Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami: „Nie da się zamazać historii miast zachodniej Polski. Niemal wszystko, co tu zastaliśmy, zbudowali przedwojenni mieszkańcy naszego regionu. Sadzili drzewa, tworzyli założenia parkowe, budowali kamienice, zamki, pałace, kościoły. Czy powinniśmy udawać, że przed nami nie było tu Niemców, Żydów, Serbołużyczan?” Czy nie to samo chcielibyśmy słyszeć od Ukraińców we Lwowie?
Dlaczego więc zamalowano polski napis we Lwowie? Bo, wbrew pozorom, jesteśmy bardzo podobni. I wśród Ukraińców i wśród Polaków jest wiele osób, które w ten sposób leczą swoje kompleksy albo budują tożsamość opartą na opozycji wobec kogoś. Jest wśród nas też wiele osób, które będą dbały o wspólne korzenie i rozwijały to co łączy, a nie dzieli.
Z każdym zamalowanym napisem na ziemiach zachodnich tracimy prawo do jednego na wschodzie. Szkoda tych napisów…
Zainteresowanym tematyką polskich napisów we Lwowie polecam serię przewodników opracowanych przez Ivankę Honak i Ksenię Borodin „Lwów po polsku”. Ukraińskie autorki zebrały dziesiątki takich śladów we Lwowie i rzetelnie opisały ich historię.
Inspiracje: klatkowiec.blogspot.com