
kuchnia galicyjska #4: szczawiowa po lwowsku
Pierwsza wiosenna zupa? Szczawiowa. Wariant lwowski wg Marii Disslowej. Mnie się spodobał, mężowi niezbyt. A Wam? Szczawiowa, jakiej nie znaliście:
zupa szczawiowa
jarzyny
1 cebula
spora garść szczawiu
4 dag masła
2 dag mąki
1/4 l. śmietany
2 jaja na twardo
1/16 l. kaszki jako dodatek
Gotować jarzyny. Oczyścić i opłukać szczaw, posiekać go drobno, włożyć do innego rondla z masłem i posiekaną cebulką, posolić i dusić pod pokrywą. Gdy jarzyny będa miękkie, przecedzić wywar do szczawiu, zaprawić śmietaną rozbitą z mąką, dosolić, przetrzeć przez sito i zagrzać powtórnie.
Do wazy włożyć pokrajane połówki jaja i ugotowaną w 1/4 l. wody kaszkę, którą należy rozłożyć na talerzu, a gdy zastygnie, pokrajać w kostkę.
Zrobiłam prawie identycznie, z tym wyjątkiem, że użyłam suszonych warzyw i żal mi było je wyrzucać, więc zmiksowałam je razem z wywarem i resztą.
Tajemnicza „kaszka”, to jak przypuszczam, kasza manna. Nieznany mi wcześniej dodatek do zupy będzie teraz stałym punktem w mojej kuchni. Lubię gęste, zawiesiste zupy, po których nie chce się już jeść nic więcej. Może dlatego, że po zrobieniu zupy czasem nie chce mi się robić nic więcej ;)