nie walczę o wieprzową łopatkę
Pani redaktor z polskiego radia we Lwowie pisze dla polskiej opinii publicznej artykuły o sytuacji na Ukrainie. Wśród oceny ostatnich wydarzeń rzadko pojawiają się głosy miejscowych Polaków, a szkoda, bo przecież sytuacja nas także żywo nas dotyczy. I kiedy temat Ukrainy jest tematem z głównych stron polskich gazet, my milczymy.
Niestety z treścią wypowiedzi pani redaktor nie mogę się zgodzić w ani jednym zdaniu. Nie tylko ja – pierwszy komentarz na temat ukraińskiej rewolucji wywołał burzę także w środowisku lwowskich Polaków. Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie wydała oświadczenie, w którym oddaje hołd ofiarom Majdanu i popiera walkę o demokrację na Ukrainie.
Co było przed rewolucją na Ukrainie? Było sobie państewko. Dość duże, na skraju Europy. Ludzie w nim żyli niezbyt dobrze, mieli małe pensje i emerytury. Władza oczywiście żyła o niebo lepiej, bo kwitła w tym kraju korupcja. Jedyną zaletą tego kraju było to, że wszystko było bez zmian, był spokój i nic nie wskazywało, że będzie lepiej.
– pisze pani redaktor.
Pomijając to, że w zdaniu „Jedyną zaletą tego kraju było to, (…) nic nie wskazywało, że będzie lepiej” tkwi jakaś wewnętrzna sprzeczność, to jest w nim zawarta też spora doza manipulacji. Człowiek obserwujący Ukrainę z daleka i nie bywający, choćby, we Lwowie, przyjmie napisane za rzeczywistość. Kto jednak był choć dwa razy na Ukrainie, na pewno nie powie, „wszystko było bez zmian, był spokój”. Zmiany były widoczne każdego dnia, każdego miesiąca. Prosty człowiek widział wciąż rosnące ceny podstawowych produktów żywnościowych, które 10 lat temu były na poziomie polskich lub tańsze, a teraz są o 1,5-2 razy droższe od tych za zachodnią granicą. Do tego większość produktów żywnościowych jest sprowadzanych z Polski, nawet tak podstawowych jak cebula, ser czy jabłka. Rosną kolejki na granicy z Polską, a półki sklepowe w przygranicznych Lidlach i Biedronkach są dosłownie wymiecione przez „turystów” z Ukrainy. Z ciekawości sprawdziłam sobie, jak zmieniły się ceny na przykładzie masła. W ciągu ostatnich 10 lat jego cena na Ukrainie wzrosła 10-krotnie. W Polsce 1,5 raza. Za przeciętną pensję w 2004 r. Ukrainiec mógł kupić 295 kostek masła. Polak – 733. Dziś Ukrainiec za swoją pensję kupi 163 kostki masła. Polak – 848. Wzrost cen nie jest wynikiem rewolucji. Nagły spadek siły nabywczej hrywny nie jest spowodowany rewolucją. Nagły spadek wykresów pokrywa się w czasie z wtargnięciem rosyjskich wojsk na Krym. Rubel także traci na wartości, chociaż w Rosji żadnej rewolucji nie ma.
Pani redaktor, łopatka wieprzowa będzie jeszcze droższa.